W sobotę byłem w Zagajniku i muszę przyznać, że głównie byłem w celach wypoczynkowych, a zbieranie grzybów traktowałem jako rzecz dodatkową.
Las powoli się budzi z martwoty grzybowej, ostatnie opady powoli nastrajają optymistycznie. Grzyby spotykałem wyłącznie na drodze lub przy drodze, w samym lesie mimo że parę razy zapuszczałem się głęboko, kompletnie nic. To pokazuje, że te wszystkie drogi w ostatnich latach utwardzane przez leśniczych czynią ogromne szkody w siedliskach grzybowych.
Jeśli chodzi o sztuki, to jakby to podzielić na kilkanaście km i 10 h chodzenia to wypada blado, ale parę unikatów (
piaskowiec kasztanowaty czy szyszkowiec szyszkowaty, oba gat. z rodziny borowikowatych) oraz piękno ceglaściaków przyniosło niemałą radość. Jak dodam do tego spotkanie ze żmiją czy natrafienie na ul dzikich os w ziemi, to cały dzień uważam za bardzo udany.
Z szyszkowca pobrałem zarodniki, spróbuję go rozmnożyć w moich lasach, parę lat temu udało mi się to z
podgrzybkiem pasożytniczym, więc kto wie...