Po ostatnich doniesieniach ze świętokrzyskiego, mój Tazok wczoraj przekopał pół piwnicy i znalazł scyzoryk. Jasne było, że nie na pierwszomajową manifę w okolicy Kielc, mimo że pod nosem mruczał coś o maślakach. Jeszcze jaśniejsze było to, że zamiast dzisiaj grillować jak cywilizowani środkowi europejczycy czeka nas niedziela w lesie. Ale było uroczo. Na clou portalu, czyli grzyby konsumpcyjne stanowczo za wcześnie, przynajmniej w Beskidach choć w żarnowieckiej dolince co raz spotykaliśmy, nawet gromadnie gości z chudymi nogami i w kapeluszach. Jakoś nie wyglądali na dodatek do jajecznicy więc zostali zdobić las. A wiosenne kolory, to już kosmos, próbowaliśmy nazwać te wszystkie odcienie seledynu, pistacji, mięty i malachitu, ale słów zabrakło na tę bajkową feerię zieleni. A nawiązując chronologicznie do wpisów obu Panów Pawłów, to po 1) połknęliśmy „haczyk” filmowy co może widać po zdjęciu i 2) do czynnego już Cafe „Pod bukami „ wszystkie drogi prowadzą stromo i tylko „pod górkę „