Właściwie nie powinienem, już wchodzić do lasu, ale ciekawość i uzależnienie od tej strony, wygrało. Tyle co na zdjęciu zebrałem w kilka minut, po wejściu do lasu. Grzybki od razu występowały pojedynczo co kilkadziesiąt, może co minutę. Średnia była by więc obłędna, ale potem jak zmieniałem pola i zaglądałem na miejscówki nie było już nic, nawet niejadalnych grzybów. Inna sprawa, że nie były to jakieś długie poszukiwania. Podsumowując coś jeszcze jest, ale niewątpliwie sezon zbliża się ku końcowi. Był on wbrew obawom tak udany, że przyjmuje to z pewną ulgą, bo wreszcie będę mógł bez pokus jeździć rowerem i zacząć zużywać zebrane zapasy. Takie jest przynajmniej założenie.