szerzej:
Oby ten świąteczny czas był dla Was wszystkich mile i zdrowo spędzony, a jeszcze. może zaowocuje jakimiś leśnymi pięknościami- serdecznie pozdrawiam😭🌟🐤
szerzej:
Cudowny poranek, słoneczko, ciepełko- takie sobie z rana umiarkowane, bo niecałe 5 st. C, bezwietrznie, - a więc las. Cudowny o tej porze, bo budzący się po zimie do życia, tak całą "gębą". Coś przecudnego. Spacerek przewidziany spokojny tak w okolicach 6-7 km. Nie ukrywam, że o smardze bądź piestrzenice też mi bardzo chodziło. Jak na razie w tym kierunku mam zerowe osiągnięcia. Nie szukam ich na rabatach, lecz tych leśnych ujrzeć na własne oczy mi się marzy. Teraz jak się zagłębiam w leśne ostępy, to już jest w tych lasach zupełnie inaczej niż jeszcze przed miesiącem. Wiosna widoczna naokoło, gdzie by się nie obejrzeć. *Idąc leśnymi ścieżkami, panoramę coraz zapalczywiej przesłaniają coraz to dorodniejsze listeczki na mijanych krzewach. Las wydaje się jak gdyby delikatnie przesłonęty zieloną delikatną poświatą. Już patrząc w jego głębie, nie ma tak wyraźnego obrazu każdej krzewinki czy też usłanej różnorodną roślinnością mechowatej ściółki. Roślinki wszelkiego rodzaju wychylają się z podłoża, zieleniąc i nadając tej cudownej wiosennej aury. Powietrze, przy tej słonecznej i bezwietrznej pogodzie cudowne, zaczarowane i pełne magii. Ptactwo dodaje wszystkiemu dodatkowego splendoru. Można iść, iść przed siebie, o niczym nie myśląc, jedynie podziwiając to wszystko co naokoło się na moich oczach dzieje. Okres przepiękny. Wrażenia wprost nie do opisania. Zaczarowana zdaje się być każda najwęższa leśna ścieżynka. Pociąga możliwość poobserwowania wszystkiego z maleńkiej leśnej łączki czy też polanki. Pięknie jest, a jeszcze piękniej zapewne będzie. Świeża młodziuteńka delikatna zielona poświata na około- jak ja długo na ten cud natury czekałam. I to oczywiście jeszcze nie wszystko czym las dzisiaj mnie zaskoczył. Wzrok jakoś tak pobłądził sobie niezależnie ode mnie na boczek, a tam przytulone do ściętego pniaka TRZY LEŚNE PIĘKNOŚCI. Naprawdę widok o tej porze unikatowy. Grzybki- duże blaszkowce, o pniach podobnych do uwielbianych prze ze mnie koźlarzy, o szarych wielkości przymkniętej dłoni kapeluszach.............................. Patrzyłam i oczom nie wierzyłam. O tym czasie wczesno wiosennym czegoś tak osobliwego jeszcze nie spotkałam. Spróbowałam określić gatunek, ale straciłam cierpliwość. Ucieszył i zadziwił mnie mój kochany las bardzo. Jestem przeszczęśliwa i Wam Wszystkim zakochanym w lasach życzę podobnych leśnych znalezisk. Serdecznie pozdrawiam z pięknych wiosennych nizin....... :)))))))))))))) 00
szerzej:
Raniutko, tak spojrzenie za okno nie zachęcało ani troszeczkę do opuszczenia przytulnych cieplutkich pieleszy. Samochody pokryte grubą warstwą szadzi, termometr zaokienny może tak aż bardzo nie straszył, bo wskazywał ledwie -8 stopni, ale jak popatrzyłam na meteo na temp. odczuwalną, to troszkę ciarki przeszły po pleckach, tu widniało jak byk -16. Iść, nie iść, myślę sobie przy ciepluśkiej kawusi. Przemogłam wszelkie przeciw i w drogę. Grzybami w lesie wczoraj się zupełnie nie interesowałam. Cel był wytyczony- znaleźć widoki leśne choć w przybliżeniu tak cudne jak na południu Polaki. Szukałam, szukałam, po drodze z sarenkami na siebie popatrzyłyśmy taka dłuższą chwilkę, fotki nie robiłam, bo i tak niewiele byłoby widać. Jak już je na swej drodze spotkam, to zamieram w bezruchu, co skutkuje tym, że i one dłuższą chwilę przystają, i tak możemy nacieszyć się własnym towarzystwem i widokiem. Gdybym się poruszyła, zaraz nura w las dają i tyle je widzę. Powietrze w lesie, i to przy takim mrozie cudowne, ożywcze, pachnące cudnie lasem. Jak brałam oddechy głębokie to takie wrażenie miałam, jakby pojemność płuc moich w tych warunkach znacznie wzrosła. Aby zimno zignorować, takie sobie dość szybkie tempo nadałam. I jest sukces- wymarzone klimaty znalazłam- cudny zakąteczek lasu usłany cudnymi sosnami, a te pokryte pięknie białym puchem, a do tego wszystkiego i tego puchu warstwa spora na ściółce jeszcze była obecna. Nie muszę dodawać, że ten spory zagajnik obeszłam wzdłuż, wszerz, w poprzek no i naokoło. Ale się widokami uraczyłam, i nie tylko oczywiście, coś jeszcze z tego zwiedzania wyniosłam- a mianowicie całe masy śniegu na własnej osobie- niczym bałwan wyszłam z zagajnika. Radoch po pachy. Zachwycona doznaniami i widokami powolutku zakończyłam swój ja spacer. Wędrówka trwała co prawda nie za długo bo tylko 1,5 godzinki a na kilometraż przekładając prawie 5 km. Jak już miejsce takie znalazłam, to pewnikiem do niego powrócę. Życzę podobnych udanych wypadów doznań. Serdecznie Was wszystkich z mych nizin pozdrawiam :)))))))))))))))))
szerzej:
Wczoraj musiałam do lasu pośpieszyć, aby pięknem lasu białym puchem spowitym się do syta nacieszyć. U mnie tej zimy aura taka raczej z rzadka gości. Trzeba wybrać się od razu, bo dzień następny zupełnie innymi barwami może mnie powitać. Nacieszyłam się wczoraj tym pięknym widokiem, bajkowym, przepięknym. Śniegu co prawda po kolana nie było, ale to w niczym mi nie przeszkodziło. Dzisiaj, gdy rankiem za okno wyjrzałam, to po pierwsze termometr pokazywał +6 stopni, to tak bardziej wskazywało już na wiosnę. Po śniegu nawet maleńkiego nie zostało śladu. Pomimo wszystkiego i tak lasy odwiedzić postanowiłąm. Niedaleko pojechałam. To już nie był ten sam co wczoraj spacer. Leśne ścieżki rozmiękłe, wręcz błotniste. Na środku ścieżek zalegające kałuże. Dzisiaj tak bardziej wiosny i jesieni chciałam się doszukać. I znalazłam i jedno i drugie. Wiosnę na niejednych krzaczastych gałązkach w postaci pokaźnych zielonych pąkówek, a nawet gdzie nie gdzie dopatrzyłam się listków maleńkich. Z klimatów jesiennych natomiast piękne zdolne jeszcze sprawdzić się kulinarnie - wodnichy. Ja z ich obecności na talerzu zrezygnowałam i w lesie niech sobie one dalej jesień przypominają. Dwa spacery - każdy dość przydługi, bo po prawie 8 km. Wrażenia wzrokowe, relaksowe- po prostu bezcenne. Ach jak ja bez lasów obejść się nie potrafię. Powałęsałam się po nich do woli i to w różnych ich odsłonach. Było pięknie. Niebawem znowu się wybiorę. Serdecznie Was wszystkich pozdrawiam :)))))))))))))) 000
szerzej:
Deszcze natomiast popadują i to w takiej obfitości i częstotliwości, że tak sobie marzę, aby natura tak te opady na inne miesiące zaoszczędziła. Jesień, to czy zima ja bez względu na wszystko i tak często gęsto w leśne klimaty zaglądam. A warto, bez względu na warunki - warto. Wczoraj dzionek tak rewelacyjnie się zapowiadał, bo wg meteo ranek caluteńki miał być spowity promieniami słonecznymi. I z raniutka nawet tak było. Na wschodzie piękna czerwona słoneczna poświata. Jak zaraz przyjemnie i wesoło się w lesie porobiło. Ale bajka ta za nie długo trwała. Naszły chmury i to w sposób taki, że równą poziomą kreską słońce wschodzące od nich oddzieliły. A po chwili słoneczny czar prysł. Tak, że moje ochy i achy już nie z głową zadartą w chmury, ale tak bardziej w ściółkę i piękne dorodne sosny skierowałam. W lesie cicho, cichuteńko, aż w pewnym momencie coś z daleka ciszę całą zakłóciło. Głowa w chmury skierowana i zaczyna się zjawiska lokalizacja. Mam- i dziwię się niepomiernie, bo okazało się, że ten dźwięk to kwakanie kaczek, które cudnym wielkim kluczem na wschód się kierowały. Po co o tej porze- pojęcia nie mam. Może to już pierwsze są zwiastuny wiosny? Ze zwierząt to tylko udało mi się jednego jedynego komara wypatrzeć i to w całkiem dobrej kondycji. Las- aż miło po nim spacerować. Ścieżynki leśne cudownie grząskie, wodą napite uginają się pod każdym krokiem. Mech i wszelaka leśna delikatna roślinność ani myśli zimowe przybrać szaty. Wszystko cudnie zielone, wodą nasączone, aż miło popatrzeć i w ich kierunku zboczyć. Bezwietrznie, troszkę na +, po prostu cieplutko. A to cudne, chłodne i rześkie leśne powietrze- rewelacja po prostu. Żadnych przykrych spalinowych miejskich smrodów. Oddychać przyjemnie pełną piersią. Pomimo braku grzybów tych co jesienią moje oczy cieszą i tak oczy nie próżnują i bacznie się rozglądając las pilnie penetrują. I tak udało mi się na ścieżce kolczyk jeden znaleźć, a ponieważ za chwilę mym oczom ukazały się dorodne uszaki, postanowiłam im ten kolczyk podarować. Z grzybków blaszkowych to w lesie przyznać muszę co chwilę coś tam w ściółce mą przykuwało uwagę. Jedne rosną, inne zapewne od jesieni trwają. Oprócz tych na foto wypatrzyłam zimówki w stanie niemowlęcym- wielkości łebka od szpilki. Lasy wszystkie zaliczone- i te z czyściutką dorodną sosną, i kawałek dalej poprzeplatane bezlistnymi krzaczorami, a nawet malutki sosnowy zagajnik. Lubię nacieszyć się taka leśną różnorodnością. Wówczas czuję że byłam naprawdę w lasach. Spacer uroczy, przedeptanych 11300 kroków i ok 7,9 km. Czas do miasta wracać- choć przyznam niechętnie. Trzymajcie się cieplutko i do lasów- one zapraszają i zawsze czymś miłym nas witają i obdarzają :)))))))))))))))))))))))))))))))