Po nieudanym wypadzie do Milicza, gdzie grzybów brak, postanowiłam "się dobić" na pewniejszym gruncie, czyli w podwrocławskim Lesie Mokrzańskim :) I to był strzał w dziesiątkę. Moja "ceglasiowa" miejscówka ruszyła drugi raz. Do tego niemalże niezawodne tam koźlarze w topolowym młodniku. Tym razem 4 topolowe i 1 czerwony. Milion czarcich jaj.