Ceglasie, jakby nie one byłaby wielka wysuszona kicha
Z wielką nadzieją, ale bez konkretnego planu wyprysnąłem popołudniową porą do Brennej. Wybrałem klasykę - taką na suchą aurę. Przynajmniej w założeniu tak miało być: głęboka, cienista i wilgotna dolinę Jatnego. W realu 30 sierpnia, owszem, jest głęboka, jest cienista ale z tą wilgocią jest kiepsko. Nie powiem, że masakryczna susza ale to co zastałem jest bardzo niepokojące. Normalnie potok Jatny toczy wesoło swoje wody, łobuzuje po kamieniach, szumi i pokrywa moją skórę wilgotną mgiełką. Dzisiaj potok ledwo zipał, tam gdzie zwykle oglądam kaskady wodospadów, gdzie zwykle woda z łoskotem przewala się po kamieniach, gdzie huczy i grzmi - tam dzisiaj była cisza. Ledwo słyszalny szmerek, ledwo, ledwo przykryte dno. Źle to wygląda. Takich suchych potoków dawno nie było. Żal mi się zrobiło tych biednych wodnych stworków, dla nich, jak zresztą dla każdego z nas woda to życie. Chowają się w resztkach wilgoci, czekając na solidną porcję deszczu. I to nie nawałnicy, bo po niej woda tylko spłynie zanim zdąży wsiąknąć. Potrzeba tygodniowej jesiennej słoty dla przywrócenia normalności. Z grzybami sprawa wygląda dokładnie jak u @solanki, rosną
kurki, ale takiej michy jak na żywiecczyźnie nie nazbieracie. Rosną
kolczaki, tu nieco lepiej, szkoda tylko, że w wielu miejscach skopane przez ludzi. Honoru Brennej jak zawsze bronią
ceglasie - tych kilkanaście sztuk w stanie bardzo dobrym, tyle samo w stanie mizernym. I niewliczane do raportu gołąbki. Tych amatorzy surojadek nazbieraliby niezłą ilość. Zielone, fioletowe, czerwone, mniejsze większe..... Może się kiedyś skuszę..... A kaprysów dziwnego lata dopełniają kwitnące kaczeńce. Zamiast wrzosów kaczeńce. Niechże w końcu lunie tak konkretnie i na dłużej. Wszystkim wyjdzie na zdrowie. Pozdrawia - trochę zafrasowany aurą - ale zadowolony ze spaceru i jego efektów - Tazok