Oj było grzybowo jak rzadko kiedy. Były
borowiki i
kanie, były
kolczaki i
kurki, była
soplówka, i z był też przeproszeniem niejaki
próchnilec. Tak, tak - zjechało się Królestwo Funghi z niemal całej Polski, rozłożyło się w Piłce, na ławie „U Celiny „, wystawiło kapelusze do słońca. Było co podziwiać.
Podziwiało je trzydzieści par oczu spragnionych takich widoków, oczu do takich cudów nieprzyzwyczajonych, i takie oczy nasycone już widokiem kapeluszowych elegantów. Owe trzydzieści par oczu, należało do entuzjastów, nawiedzonych koneserów, sympatyków, wielbicieli, smakoszy grzybowych specyjałów i oczy zwykłych miłośników lasu, grzybobrań i grzybów. Znaleźli się wśród nas i ortodoksyjne kurkojady, byli borowikowi fundamentaliści i bardowie ceglasiowej urody. Pies na muchomory, opieńkowy potwór i dwoje ortodoksyjnych stronników
szmaciaków dopełnilo tego ludzkiego koglu-moglu. Niemal już tradycyjne od nastolatek po dziadków, od włochatych po łysych, były gaduły i słuchacze. Uciechom, rozmowom, wymianom przepisów, lufek „za zdrowie”, uśmiechom nie było końca. Nawiązane przyjaźnie przetrwają a wspólna – jakże sympatyczna pasja niech dalej nas łączy. I ja tam byłem radlera „0” procent piłem – a com widział to Wam opowiedziałem. Dobra: Koniec i bomba, a kto nie był ten…. Niech koniecznie przyjedzie za rok. Jednym słowem GRZYBOŚWIRKI WSZYSTKICH KRAJÓW ŁĄCZCIE SIĘ.