Paweł Lenart - grzybobranie 5 lip 2018, czwartek

sezony 2018 0703-0709 DS dolnośląskie #11 (7 fot.) kujawsko-pomorskie #1 (1 fot.) lubelskie #6 (2 fot.) łódzkie #2 (1 fot.) lubuskie #1 małopolskie #22 (15 fot.) mazowieckie #1 opolskie #2 (1 fot.) podkarpackie #29 (15 fot.) podlaskie #1 pomorskie #1 świętokrzyskie #4 (2 fot.) śląskie #27 (23 fot.) warmińsko-mazurskie #1 (1 fot.) wielkopolskie #3 (1 fot.) zachodniopomorskie #3 woj. nieokreślone #2 aktualne występowanie grzybów napisz o grzybobraniu
© fotografia została załączona przez informatora o grzybobraniu; z pytaniem o jej wykorzystanie poza ramami systemu monitorowania występowania grzybów grzyby.pl należy kontaktować się bezpośrednio z autorem fotografii a nie ze mną (kontaktu do autora zdjęcia zwykle nie posiadam)
Prawdziwki i podgrzybki dosłownie "wyczarowane" przez lasy przy pogłębiającej się suszy. Grzybobranie niezwykle emocjonujące o czym niżej.;-)
Darz Grzyb!;-) Czwartek, 5. lipca 2018 roku. Wycieczka w najbardziej zapomniane zakątki dolnośląskich terenów górskich celem poszukiwania grzybowej nadziei w związku z coraz większą suszą, obejmującą swoimi wysuszonymi łapskami ponad 70% kraju. Przed jej mackami, dzielnie bronią się tereny południowej Polski, które najczęściej zasilane są przez życiodajną wodę. Postanowiłem razem z Andrzejem – specjalistą od górskich grzybobrań i nie tylko, wyruszyć na wycieczkę, aby osobiście przekonać się, że w czasie suszy nie tylko szosa jest sucha, ale odpowiedzieć na pytanie – czy konsekwencja, upór, determinacja i prośba skierowana do lasów dadzą efekt w postaci pierwszego w tym roku w moim przypadku zbioru grzybów? Andrzej zawsze powiada: „Jak są grzyby to je znajdę”. Już wiele razy przekonałem się, że to prawda. Tereny podgórskie i górskie tym różnią się w tym roku od nizinnych, że są znacznie bardziej zielone. Nie ma w nich wypalonej słońcem trawy i widoków, które przerażają rolników i sadowników. Tam zawsze coś z konwekcji popada lub znad Czech przypełznie/zahaczy jakiś front. Opadowo góry zawsze wygrywają z nizinami i mają prawo „chodzić” ze szczytami w chmurach.;)) Ale skłamałbym mówiąc, że jest super. W górach niedobór opadów też jest zauważalny w przesuszonej ściółce i w coraz mniejszej ilości wody płynącej w potokach. Wyjeżdżając z Wrocławia, czuliśmy, że emocji nie zabraknie. Górskie lasy zafundowały nam ich moc i ogrom. Jak to już w leśnym stylu bywa – stopniowanie tych emocji następuje pomału z sinusoidalnym przebiegiem całego procesu. Na początku oczywiście rozgrzewka w postaci hub. Huby u większości grzybiarzy nie budzą jakichś szczególnych emocji, ale las – dzięki nim – daje nam sygnał, że grzyby są. Nieważne, że nadrzewne. Miejcie świadomość, że jesteście w lesie, w którym po prostu są grzyby. Co z tego, że huby. To nie grzyb? No przecież grzyb. Nie ma wątpliwości.;)) Patrzymy na ściółkę i… grzyby też są. Nieważne, że muchomorki. Czyli jest już dobrze. Widzimy grzyby zarówno na drzewach, jak i na ściółce. Zatem – pomimo, że jet sucho grzyby są. Można je spotkać, obejrzeć i sfotografować. Wiadomo – człowiek rozmyśla o innych gatunkach, ale las myśli inaczej – „chcieliście zobaczyć grzyby? No to macie. Nikt mi nie mówił o przygotowaniu dla Was ekstra oferty gatunkowej”.;)) Mało tego. Nie dość, że są grzyby, to jeszcze mamy różne ich gatunki. Teraz to już jest wspaniale. Mamy grzyby na drzewach. Mamy grzyby na ściółce. No i mamy zróżnicowanie gatunkowe. Tylko… No właśnie. Co z tego, skoro koszyki nadal puste.; (( Las „dziwi się”. „Chcieliście grzyby? Przecież Wam je daję. A to, że ich nie zbieracie to już nie mój problem”. Wtedy zaczęliśmy rozmawiać o gatunkach, które chętnie chcielibyśmy znaleźć i zabrać ze sobą. Gawędzimy o podgrzybkach, o prawdziwkach i wspominamy czar sezonu 2017 roku. Przyglądamy się m. in. pierwszemu znalezionemu krowiakowi aksamitnemu, którego „przerobiono” na ponurnika aksamitnego. Szczerze mówiąc, to spotykam bardziej „ponure” gatunki.;)) Jest też grzybiec purpurowozarodnikowy i chyba jakaś kolczakówka. Super. Ale to też nie nadaje się do koszyka. Grzybca niektórzy wcinają, ale my nie. Dalej gawędzimy o grzybach, żyjemy wspomnieniami, ale mimo to głowy obracamy to na lewo, to na prawo, łypiąc oczami po ściółce, bo może gdzieś, coś się wykluło z tych gatunków, których szukamy. Las żonglował naszymi emocjami coraz mocniej. Dał nam pierwsze podgrzybki, które w tych suchych warunkach to jak wygrana w totka. To jeden z podstawowych symboli grzybowej jesieni, tyle, że znaleziony na początku lipca.;)) Grzybki trochę wyrośnięte, ale twarde i zdrowe. Wytrzeszcz naszych oczów został poważnie zintensyfikowany przez to znalezisko.;)) Las zachęcał nas podgrzybkami do dalszych poszukiwań i stopniowo wkręcał nas w spiralę emocji, których ilość była wprost proporcjonalna do osiąganych wysokości po górskich stokach. Im wyżej wchodziliśmy, tym bardziej wzrastała atmosfera oczekiwania i grzybowego napięcia. Las robił to w intrygujący i wyrafinowany sposób, co jakiś czas „podrzucając” nam goryczaki pomiędzy podgrzybkami.;)) Niektóre z nich były bardzo podobne do podgrzybków lub prawdziwków, co jeszcze bardziej nas wkręcało w poszukiwania ukrytych w najgłębszych zakamarkach lasu grzybasów. Bierny obserwator miałby z nas niezły ubaw. Znaleźliśmy też młodsze podgrzybki, co wlało w nas kolejną porcję adrenaliny. Skoro są młode grzyby, to tym bardziej trzeba rozważnie chodzić żeby ich nie przegapić lub nie rozdeptać. Jak podgrzybki potrafią się „chować” przed grzybiarzem, wie każdy, kto je chociaż raz zbierał. I w końcu trafiłem na swojego pierwszego borowika szlachetnego w tym sezonie. Młody, „zakopany” w ściółce z połyskującym, brązowym, wystającym kapeluszem. Piękny, młody i zdrowy. Teraz to dopiero zaczęliśmy wytrzeszczać oczy. Ale las nadal robił swoje i postanowił nas nieco ostudzić… Po znalezieniu kilkunastu podgrzybków i prawdziwka, przez dłuższy czas nie mogliśmy nic znaleźć. Zaczęliśmy wchodzić jeszcze wyżej, na pułap mniej więcej 550-600 m n. p. m. Lasy piękne, wszystko ok., ale grzybków nie ma. Do czasu. Przechodzimy obok niewielkiego duktu, a tam w dole, wśród trawy – TRACH! prawdziwek jak 150.;)) Trafił się okaz! Zdrowy i jak malowany. Sesja fotograficzna w pełni i myśl, co będzie dalej, wyżej, głębiej? Odezwały się w nas instynkty grzybożerców i grzybofili.;)) Jak taki prawdziwek potrafi wydobyć z człowieka uśpione pokłady energii! Nagle nie straszne nam gorąco, strzyżaki, kleszcze i muchy. Jak nowo narodzeni ruszamy dalej!;)) Trafiam jeszcze na piękny okaz podgrzybka, rosnący blisko pniaka sędziwego świerka. Niezłe porównanie wielkości grzyba i drzewa a sam podgrzybek – pierwsza klasa jakości konsumpcyjnej i nieskazitelna uroda. To był jednak tylko przedsmak i wstęp do szaleństwa, które rozpoczęło się w pewnej, dosyć gęstej i zwartej buczynie…;)) Las wyłożył na „stół” najlepsze karty, znacznie silniejsze od asa i jokera. Ich skład to najpiękniejsze prawdziwki. Jakimś cudem zachowane przed suszą, wyłożone przed nami z leśnego skarbca – przechowalni leśnych diamentów, pereł i szmaragdów. Gdy zobaczyliśmy tak wspaniałe grzyby, wpadliśmy w pozytywne mega-osłupienie.;)) Miejscówka ta, która dała nam tyle grzybowej radości, ukryta jest głęboko w górskich lasach, z dala od szlaków i dróg. Grzybki spokojnie wyrosły sobie w niej jakiś czas temu i czekały na nas. Ale nie były łatwe do odszukania i odnalezienia. Las sprawdzał naszą determinację i konsekwencję. Ktoś, kto po 2-3 godzinach twierdzi, że w lesie nic nie rośnie i wraca z powrotem, takich grzybów raczej nie znajdzie. Nie w tych suchych warunkach i ogólnym bezgrzybiu na większości terenów leśnych. Tutaj spokój, opanowanie, determinacja, znajomość miejsc i szczęście muszą ze sobą współgrać. Tylko wtedy można cieszyć się tak wspaniałym rezultatem. Las nas zaczarował i wyczarował nam grzyby. Wspaniałe i wyjątkowe grzyby.;)) Poza prawdziwkową buczyną, drugim stanowiskiem z prawdziwkami było miejsce oddalone od buczyn kilka kilometrów. Tym razem prawdziwki zbieraliśmy w buczynach z przewagą świerków, w pobliżu górskiego potoku. Robaczywe okazy można było policzyć na palcach jednej ręki. To też ogromny dar od lasu. Podsumowując czar czwartkowego grzybobrania, po raz kolejny chylę czoła przed Andrzejem – który jest wybitnym i niezmiernie konsekwentnym grzybiarzem. Ma doskonałe wyczucie terenu i super nosa do grzybów. Pomimo tak niekorzystnych warunków hydrologicznych, wróciliśmy z pełnymi koszykami pachnących lasem grzybów. Ile to już razy pisałem, że las lubi zaskakiwać? Ale napiszę jeszcze raz. Las nie dość, że lubi zaskakiwać, to czasami lubi podłożyć mega-bombę emocjonalną. Jedną z takich zdetonował w czwartek wprost przed nami, wyrzucając ze ściółki nieprawdopodobne okazy prawdziwków. Pozdrawiam serdecznie!;-) Cała relacja z bogatą dokumentacją fotograficzną jest tutaj: https://www. lenartpawel. pl/w-poszukiwaniu-grzybowej-nadziei. html
sezony 2018 0703-0709 DS dolnośląskie #11 (7 fot.) kujawsko-pomorskie #1 (1 fot.) lubelskie #6 (2 fot.) łódzkie #2 (1 fot.) lubuskie #1 małopolskie #22 (15 fot.) mazowieckie #1 opolskie #2 (1 fot.) podkarpackie #29 (15 fot.) podlaskie #1 pomorskie #1 świętokrzyskie #4 (2 fot.) śląskie #27 (23 fot.) warmińsko-mazurskie #1 (1 fot.) wielkopolskie #3 (1 fot.) zachodniopomorskie #3 woj. nieokreślone #2 aktualne występowanie grzybów napisz o grzybobraniu

Paweł Lenart - grzybobranie 5 lip 2018, czwartek

ta strona być może używa ciasteczek (cookies), korzystając z niej akceptujesz ich użycie — więcej informacji