Parę
borowików, parę czerwono-porych, potężny
prawdziwek o wadze 40 dkg, parę
maślaków i parę
zajączków :)
Dzisiejszy wypad w nasze ulubione miejsce czy Straconka/Lipnik. W lesie mokro, wilgotno, parno... idealne wprost warunki żeby grzyby rosły. Ale rosną powoli, wzbudzając pożądanie i nadwerężając naszą cierpliwość. Ale warto być cierpliwym i mieć szacunek dla przyrody, jak uklękniesz w lesie to matka natura pokaże Ci swoje skarby. Tak sobie ze sznupką dreptaliśmy swoimi ścieżkami, tu
borowik pojedyńczy, tu maślaczek osamotniony, tu
zajączek jakby zapomniany przez wszystkich. Przykucnąłem koło dwóch małych a jakże cudownych maślaczków, za którymi nota bene baraaardzo się stęskniłem i poczułem czyiś wzrok na moim karku, a w zasadzie spojrzenie a dokładnie obecność. Patrzał na mnie szarmanckim kapeluszem pewny siebie bo noga gruba. Cudowny
prawdziwek o wadze 385 gramów. Duży, pewny siebie i o dziwo zdrowy i pachnący lasem igliwiem, szyszkami.... najlepsze z najlepszych perfumy lasu. Pozyskałem go całym należnym mu szacunkiem i delikatnością motyla. W chwili pisania tego raportu cieszy mnie zapach z kuchni gdzie właśnie dodaje uroku i smaku zupie grzybowej :). A teraz taka przykra konstatacja, pewne nasze ulubione ze sznupką miejscówki zostały potraktowane przez drwali. Ja szanuję ten zawód, bo ktoś musi i wszyscy korzystamy z efektów pracy tych twardych facetów, ale wystarczy odrobina oleju z piły tarczowej i umiera cała połać lasu, grzybnia porażona niestety nie wydaje owoców, smutny widok kiedy od dwóch lat w miejscach gdzie las nas uczył grzybozbierania i szacunku dla darów świeci pustką, nie rośnie mech, trawa rachityczna i nawet wysoce odporne grzyby pasożyty nie występują już.... przykre to, a wystarczyło trzymać się starych tradycji i piły napędzanej siłą ludzkich ramion i dłoni..... Mimo to cieszy nas, że jeszcze w naszych rejonach można znaleźć miejsca gdzie grzyby cieszą jak seria z pepeszy :) Z ciepłymi pozdrowieniami dla pozytywnie "grzybniętych"