Witam :) Dziś rano wybrałam się z mężem do lasu na
kurki i maliny, bo oczywistym jest, że malinki prosto z lasu są wyborniejsze od tych z ogrodu! Aromat i smak powalający :) W pierwszej kolejności nasyciliśmy żołądki a potem nazrywaliśmy co nie co do domu. Jeśli chodzi o główny powód wycieczki- to nie znaleźliśmy ani jednej
kurki! Zdziwiłam się bardzo, bo w nocy z wtorku na środę mieliśmy burze, a i potem popadało w ciągu dnia. Las nie został pominięty, bo stały jeszcze kałuże. Wygląda na to, że tygodniowe upały zabiły wszystko, co tylko powschodziło lub dopiero miało zamiar się pokazać! A dobrze pamiętam, że ostatnim razem pozostało mnóstwo mikroskopijnych
kurek. Teraz trochę smutnych słów- może ktoś z Was oglądał poniedziałkowe Wydarzenia a w nich relację z pożaru w woj. opolskim, w którym spłonęło ok 40 h zboża a przy okazji zapalił się także fragment lasu? No więc właśnie ten las znajduje sie niedaleko naszych kurkowych miejsc. Byliśmy tam zobaczyć i muszę przyznać, że widok robi wrażenie! (fot) Ściółka i wszystko co w niej było obróciło się w popiół! Liście, igły drzew opalone niemal po same czubki- dokonały tego nie tylko same płomiennie lecz bardzo wysoka temp jaka sie wytworzyła w czasie pożaru. Na szczęście w niektórych miejscach pojawiły się pierwsze źdźbła traw, więc wegetacja powoli rusza. Od razu przypomniały mi się słowa Pawła, który pisał o ludzkiej głupocie i bezmyślności w obliczu panującej suszy, bo szczerze wątpię, żeby "samo się zapaliło". Na razie upały mamy za sobą (oby już nie wróciły) a i teraz u mnie pada deszcz :)
Pozdrawiam serdecznie