Załączam jeszcze raz w dwóch wpisach pierwszą część podsumowania sezonu grzybowego w gminie Międzybórz, obejmującą miesiące maj-sierpień 2018 roku. Mam nadzieję, że całość przejdzie bez problemu i będzie cennym materiałem sprawozdawczym dla grzybiarzy.;-)
Kiedy na bukowińskiej stacji kwitnie bez, a klon srebrzysty Bukowianin pokrywa się soczysto-zieloną szatą swoich ostro i finezyjnie zakończonych liści, wiem, że nadchodzi wyjątkowy okres. Wtedy to wyruszam na leśne przygody bez względu na wszystko. Witam uroczyście las i wykonuję sekretną ceremonię, aby sezon był pomyślny, a każda wycieczka przyniosła mnóstwo wrażeń i emocji. Las – bez względu na przeciwności pogodowe, zawsze dostarcza mi duchowej uczty najwyższej próby. Czas na subiektywne podsumowanie mojego 31. Tour De Las & Grzyb, który wypadł w 2018 roku. Tegoroczne podsumowanie podzieliłem na dwie części (w poprzednim roku były trzy). Wynika to ze specyfiku tego sezonu, który – jakby nie patrzeć – należy do jednych z najbardziej dziwnych w gminie Międzybórz, odkąd przyjeżdżam w te tereny, czyli od 1988 roku. Tradycyjne i oficjalnie rozpocząłem poszukiwania śladów życia grzybowego w królestwie majowej, bukowińskiej przyrody. Pomimo suchych warunków, nie sposób nie zarazić się optymizmem przyrody, który tryska z każdego kwitnącego kwiatu, krzewu i drzewa. Maj to raj. Dla oczu, duszy i serca. Majowy optymizm, stopniowo był przygaszany przez brak opadów, który w gminie Międzybórz wyraźnie dał się zauważyć po bardzo suchej ściółce, wysychających rowach i strumieniach oraz twardej jak beton ziemi na polach. W maju na gminę Międzybórz spadło zaledwie 60-70% normy opadów, przyjmując okres referencyjny 1971-2000. Na początku miesiąca było już mocno sucho i nie było co liczyć na jakiekolwiek grzyby, chociaż natura grzybiarza jest taka, że jak już chodzi po lesie, to nawet przy niesprzyjających warunkach, rozgląda się za grzybami. Wynika to stąd, że – po pierwsze – las często lubi zaskoczyć wbrew – wydawałoby się – fatalnym warunkom, po drugie – zawsze jest nadzieja, że lokalnie mogło padać, chociaż nie widać tego na mapach i las może wykluć małe, kapeluszowe co nieco. W miesiącu maju, praktycznie zawsze można liczyć na żółciaki siarkowe i to nawet wtedy, kiedy mamy do czynienia z niedoborem opadów. Żółciaki to jedne z najbardziej intensywnie ubarwionych grzybów nadrzewnych, które przykuwają uwagę nie tylko swoim wyglądem, ale też faktem, że można je spałaszować. Warunek – owocniki muszą być młode i soczyste. Można je panierować i sporządzić jak sznycle. W tym roku majowe żółciaki (kotlety) nie zawiodły i na początku miesiąca zdobiły co to bardziej słabe drzewa, które zostały zaatakowane przez ich grzybnię. W gminie Międzybórz, często znajduję żółciaki na dębach czerwonych. Jest to gatunek dość licznie występujący w tutejszych drzewostanach. Majowe grzyby to także wiele, mniej lub bardziej znanych grzybów blaszkowych, rosnących w kępkach, w tym czernidłaki. Przez niesprzyjające warunki, było ich w tym roku bardzo mało i szybko wysychały. Za to jagody kwitły na potęgę, a właściwe to już przekwitały, bo tegoroczna wiosna należała do jednych z najbardziej spektakularnych, jakie miałem okazję przeżyć i zobaczyć. Wielkie ciepło, które zapanowało w pierwszych dniach kwietnia, dało niesamowitego kopa przyrodzie i przyśpieszyło wegetację nawet o 3-4 tygodnie. Stąd jagodniki w maju, wyglądały jak w czerwcu. W połowie maja znalazłem swojego pierwszego
borowika usiatkowanego i – jak się później okazało – ostatniego w tym miesiącu. Żeby tradycji stało się dość, był kompletnie robaczywy i pozostał w lesie oraz na moich zdjęciach.;)) Rozbuchana wiosna w maju, dawała przyrodniczego kopa wegetacyjnego i pod koniec miesiąca, oglądając las, miałem takie oto wrażenie: „czerwcowy las w miesiącu maju”. Wszystko pędziło do przodu, bo ciepła pogoda nie odpuszczała. I wszystko byłoby wspaniałe, gdyby nie coraz bardziej pogłębiająca się susza. Podsumowując grzybowo miesiąc maj 2018 roku w gminie Międzybórz, mogę właściwie napisać jedno zdanie, ujmujące sedno sprawy. Koń z Goli Wielkiej by się uśmiał.;)) O grzybach jadalnych, poza żółciakami siarkowymi, można było pomarzyć. To już kolejny, bardzo słaby grzybowo miesiąc maj w gminie Międzybórz i niestety suchy. Coraz bardziej wątpię, czy powtórzy się tu tak niesamowity grzybowo maj, który miał miejsce w 2004 roku (to aż 14 lat temu). CZERWIEC. Miesiąc czerwiec to przede wszystkim rozpoczęcie sezonu jagodowego. To też miesiąc, w którym grzyby powinny pokazać się w co najmniej „na obiad” ilości. Niestety nie w 2018 roku. Miesiąc ten zaskoczył jagodami, chociaż właściwie było jasne, że przez szybszą wegetację, sezon na zbiór małych, granatowych owoców ruszy z kopyta. Jeszcze nie było tragicznie (trochę wilgoci trzymały mchy, ściółka i same krzewinki jagodowe), ale pierwsze symptomy niedoboru opadów można było już zauważyć. Przede wszystkim przejawiały się one w wielkości jagód. Znaleźć dobrą miejscówkę z dużymi jagodami było trudno. Przeważały owoce w średnich i małych rozmiarach, co bardziej zniechęcało do ich zbioru ponieważ wydłużało czas, który trzeba było na to przeznaczyć. Ale bywały też gorsze, zauważalne symptomy braku opadów. Na stanowiskach bardziej nasłonecznionych czy prześwietlonych, liście przybierały barwy szarości i suchości, a owoce były bardzo małe. Pomimo tej niekorzystnej tendencji, cały dzień spędzony na jagodach, dawał bardzo dobre efekty. W czerwcu trafiło się też kilka stosunkowo chłodnych, jak na ten miesiąc dni, w których jagody zbierało się bardzo dobrze. Grzybowo było natomiast kiepsko. Pojedyncze owocniki, np.
gołąbków, nie dość, że szybko wysychały to jeszcze były przewlekle robaczywe. Nawet niektóre hubiaki kapcaniały z powodu coraz większego deficytu wody. Mimo tego, po cichu mówiłem sam do siebie, że jak nie czerwiec to lipiec w końcu na poważnie zmierzy się z suszą. Brak opadów dawał się coraz bardziej we znaki. Drobne rośliny nie dawały już rady utrzymywać swoich liści w pozycji poziomej. Zaczęły więdnąć. Pod koniec czerwca, sytuacja wyglądała już bardzo poważnie. Podsumowując grzybowo miesiąc czerwiec 2018 roku w gminie Międzybórz, należy stwierdzić, że był on skrajnie niekorzystny dla rozwoju grzybów kapeluszowych z uwagi na znaczne niedobory opadów, zarówno w samym czerwcu, jak i tych, które wynikały z niedoborów poprzednich miesięcy. Życie grzybowe, właściwie zostało kompletnie stłumione.