Specjalnie na życzenie małżonki Gosi, trzy
prawdziwki do krupniku. A że jej życzenie jest dla mnie rozkazem, to...
spełniam je z największą ochotą i pełnym zaangażowaniem. W lesie widać i czuć że coś nadchodzi. Sporo gąskowatych we wszystkich kolorach tęczy. Grzybnia się budzi ze snu. Idzie Nowe. A skoro już jestem w lesie, to poszedłem odwiedzić mojego starego znajomego. Nie widziałem go już parę lat. Trochę trwało odnalezienie jego domu, bo wszystko wokół się zmieniło. Drzewa większe, krzaki gęstrze, ale w końcu znalazłem. Niestety, już na pierwszy rzut oka widać było że gospodarz tu nie mieszka. Dom otwarty na oścież, zasypany liśćmi i patykami, zaniedbany. Gdy mój znajomy tam mieszkał, to wszystko było posprzątane, liście uprzątnięte, ziemia zagrabiona. Nie zostawił po sobie żadnej wiadomości dokąd się wyniósł. Chyba że ktoś mu w tym "pomógł". W jego okolicach znalazłem kiedyś druciane wnyki. Te akurat zabrałem do domu, ale czy innych nie było - nie wiem. Jednego
prawdziwka znalazłem dosłownie na dachu jego domu, a pozostałe w pobliżu. Szkoda że go nie zastałem. Ale może jeszcze kiedyś wróci. Do zobaczenia, E.