Poloki, brzezioki, maśloki, prawoki, zajoncoki, kozoki i w ogóle było OKI :))
Myślę, że te 15/h to optymalna miarka dzisiejszej wycieczki grzybowej. Towarzystwo rasputinowej ze spostrzegawczym bodyguardem – rasputinem i boletusa kriczardusa - nastroiło bardziej niż sympatycznie. Z samego bladego rana, nieco po godzinie 12.00, złapaliśmy beztroski luzik i dobry humor – więc wystarczyło teraz przekuć zmysłową atmosferkę - w sukces. Czyli zapełnić dwa kosze w wersji XXL. Wycieczka spontanicznie wkomponowała się w leśnickie lasy i po chwili sprawnie przerodziła się w przegląd brzezin, jodłowych zagajników, buczyn, brzimów, i smreków. Wiecie jak to jest w dobrym towarzystwie ? Wśród pięknych lasów, i szemrzących strumieni ? No tak że czas ucieka jak szalony, ledwo żeśmy się rozkręcili a tu już minęła trzecia godzina. A skutki ? Jak na pełną turystów dolinę i jakby nie patrzeć niedzielne, letnie, pogodne popołudnie – lepiej niż dobrze. Nie licząc po aptekarsku, a też dodatkowo dzieląc skrupulatnie zbiory na cztery pary oczu, to ilość może nie powala. Za to radochy było co niemiara, bo często udawało nam się wypatrzeć polokowe polanki w brzimach ( przyp. tłumacza –
koźlarze pomarańczowożółte w modrzewiach ), prawokowe rodzinki w smrekach ( tłumacz zbędny ) czy też maślokowe hordy na samych niemal ścieżkach. Jak dodać do tego ekwilibrystyczne zbieranie
kurek na prawie pionowych brzegach leśnickiego potoku – będzie kompletny raport. O czym za sprawą towarzystwa "młodych gniewnych" :) – odświeżony o jedno pokolenie Peselem – uprzejmie informuje Tazok & Company