szerzej:
GrzybiaraW no i wykrakałaś Kochana … polazłam! Może tym razem nie był to typowy Tuśkowy wypad do lasu, bo ubiór raczej mało grzybowy, brak talizmanu w postaci nożyka, no i wiklinowy grzeje już ciepłą miejscówę w domowym zaciszu. Niemniej jednak 40-minutowy spacer oko nacieszył i akumulatory naładował 🙂 Żeby była jasność sytuacji – wszystkie zbiory na łonie natury pozostawiłam, a że nie były tego jakieś ogromne ilości, to żalu absolutnie nie miałam. W miejscówkach typowo gęsistych 5 zielonek (i w tym miejscu leci dedyk dla Grzybowego Kapelusza – no masz chociaż jedną, bo o ile dobrze pamiętam, to w tym sezonie nie były Ci one dane 😉 ) i sporo niekształtnych (po 15 sztuce przestałam liczyć, bo się już kurcze pogubiłam w statystykach), natomiast o ile te pierwsze były w stanie jak najbardziej zdatnym do użycia / spożycia, to te drugie raczej lichawe, przemarznięte i mocno nadwyrężone. Oprócz tego 3 podgrzybaski, ale również obłędnie styrane (uwieczniłam jednego, z którego ślimak zrobił sobie dom na zimę). A na deser jedna, piękna i jędrna sarna – trochę się zaczęłam zastanawiać, czy aby jednak nie wrócić się po te wcześniejsze znaleziska i przyrządzić rodzince dobrą jajówę na kolację, ale co mi tam, pomyślałam, nie zawsze w końcu człek musi grabić wszystko, co mu ściółka pod nogi rzuci i czasami można obejść się smakiem 😉 Całe znalezisko zaokrąglam do 20 sztuk. Las był cudnie ujmujący, pogoda pomimo zimna słonecznie wspaniała, a refleksje podczas spaceru niezwykle owocne 🙂 Jak zawsze nie żegnam się, a piszę do usłyszonka … no i z niecierpliwością czekam na pojawienie się w centralnej pierwszych zimówek, bo zauważyłam, że gdzieniegdzie w PL już się ruszyły 😀 Pozdrowionka dla wszystkich! DARZ GRZYB!!!