Tak jak na foto. Rozkładam ręce i cieszę się razem z Wami. Że zimowa hibernacja grzyboświrków powoli odchodzi do historii. Że Grażka, Werter, rainy, dzidek i Starygrzyb nie wywracają się na drugi bok, żeby "dospać" do marca. W Beskidach, a i owszem, grzyby so, rosno. Jak mawiał klasyk. Co prawda trzeba 500 konnego pługa wirnikowego, albo spalinowej odśnieżarki, żeby przedrzeć się przez półtorametrową pierzynę śniegu. Z braku pługa z Pawłem przez 8 godzin znaleźliśmy każdy z nas po równo. Czyli nul! Czy zmartwieni jesteśmy takim obrotem? To przeczytacie w linku w tazokowym dopisku :) Oczywiście i "dopiskowiczom" Pani solance, lawendowej, Panu sołtysowi, Wimarowi, Emilowi również zadroszczę czujności w śledzeniu doniesień i trafionych w punkt komentarzy.