Hej! Hej! ja również nie zapadłam w jakiś przepyszny sen zimowy, tym bardziej, że w mojej okolicy zimy jak na lekarstwo było. Może takiej słłłłłłłłłłłłłabiutkiej to z kilkanaście dni. Lasy, a jak nie jak tak, że odwiedzam. Dzisiaj pięknie,-słoneczko miałam za towarzystwo, i tak idąc lasem w stronę słońca się przemieszczałam. Powietrze takie cudowne, chłodniutkie, a nawet lekko mroźne- wszystko wokoło wprost krzyczało, aby w głąb lasu się zapuścić. Tak idąc lasem, duktami i poboczami, mogłam zaobserwować coś niesamowitego..............
Zależy czego w lesie szukałam, to najczęściej się znajdowało. Potwierdzenie, że właściwie jeszcze jesień trwa w najlepsze- to całkowicie dobrze wyglądające, piękne, zielone i dorodne leśne paprocie. Nie mniej gorzej wyglądają całe w listkach ubrane ubiegłorocznych krzewy jeżyn. Jeśli koniecznie w zimowych klimatach chciałam się odnaleźć, to też nie sprawiało wielkiej trudności- na poboczach w chaszczach znalazłam stanowiska młodziutkich uszaków i
zimówki piękne młode karpy. Trawy na pobocznych rowach piękne zielone- bardziej kolorami wiosnę niż zimę przypominają. Mchy leśne przepięknie zielone, wyrośnięte, mięciuteńkie, cudownie pod stopami się uginają. I tak przyglądając się tym pięknym, rozświetlonym słońcem lasom, z przyzwyczajenia zaczęłam penetrować ich parterowe piętra w poszukiwaniu, a raczej wspominaniu rosnących nie tak znowu dawno naziemnych rurkowców. Tu były
borowiki, tam dalej w brzózkach kochane
koźlaki............. Ach gdyby one tak dzisiaj wyrosły......... jak na talerzu byłyby w lesie widoczne. Ale... jeszcze tylko luty króciuteńki i z błądzenia wzrokiem za grzybkami nadrzewnymi, opuścimy wzrok i na naziemnym bractwie się skupimy. Liczę dni do tej kalendarzowej wiosny. Choć jej oznaki coraz bardziej w koło są widoczne. Widziane w połowie stycznia kwitnące oczary, już prawie przekwitły. Stokrotki natomiast jak kwitły, tak w dalszym ciągu pięknie- nawet dziś przy -2 stopniach- dalej sobie grupowo kwitną. Znalazły się też jesienne grzybowe relikty - przetrwały w jakiś sposób w lesie od późnej jesieni, aż po dzień dzisiejszy niestrudzone pojedyncze rurkowce. Nad tym wszystkim w lesie coraz jest weselej, a to za przyczyną cudownych ptasich treli. Tylko w dzisiejszej wędrówce zabrakło pracujących dzięciołów. Ciszę, leśną kontemplację w pewnym momencie zagłuszył jakiś dziwny hałas. Z dala usłyszałm tętent. Za niewielką chwilkę opodal w pełnym pędzie śmignęło stadko dorodnych jeleni. Podążyłam ich tropem, pięknie w mchu widocznym. Niestety pognały daleko przed siebie. Pełna wrażeń, pozytywu, zachwytu z przepięknych widoków, niechętnie- po przedeptanych 7 km i dwóch godzinach z dużym hakiem- oglądając się bez przerwy za siebie- niestety lasy opuściłam. Ale nie na długo, co to to nie. Lada dzień i tak tam powrócę............. Do spacerów namawiam, choćby i bez grzybów,- lasy i o tej porze najlepszym są lekarstwem na oczekiwanie na sezon, i wszelkie przejściowe depresje. Serdecznie Was wszystkich z mych nizin pozdrawiam :)