Zaobserwoeano kilkanaście
boczniaków, jedną
kurka i trochę mrożonych blaszkowców różnego autoramentu. Las mieszany z przewagą buka i świerku.
A było to tak. Trafił mi się wyjazd integracyjny w Brennej. Od razu pomyślałam, że trzeba by się z Tazokiem spotkać i napić kawy. Ale Maciek mówi co będziemy w domu kawę pili 😉 - napijemy się herbaty ale w lesie. No i wybraliśmy się na górę Orłowa ( mam nadzieję, że dobrze odmieniłem bo to różnie bywa z tymi beskidzkimi górami) Celem miały być jakieś kamienie graniczne o ile dobrze pamiętam Księstwa Cieszyńskiego. Po drodze gadaliśmy o rysiu, wilkach i niedźwiedziu, które ostatnio pokazały się w tym rejonie. Mnie oczywiście oczy uciekały na boki bo co chwilę przechodziliśmy obok miejsc o dużym potencjale grzybowym. Ale trafiały się tylko różne zamarznięte blaszkowce najczęściej nieznanym nam gatunków. W końcu jednak jednym z tych blaszkców okazała się
kurka, która nieźle nas ucieszyła. Później na szczycie były widoki i znaleziony kamień. Wspomnieliśmy Rainy3 i jego zamiłowanie do nich. Potem podziwialiśmy krzywodzioby. Gdyby nie Maciek to pomyślałbym, że to gile. W drodze powrotnej Tazok znalazł na bukowym pniu kolonię
boczniaków. Sprawiło mu to dużą radość bo chyba były to jego pierwsze. Zadowoleni zaczęliśmy szukać wisienki na torcie czyli boletusa. Ale były to raczej zadanie z tych mission immposible. Nie zmienia to faktu że wycieczka była bardzo udana. Dla mnie najważniejsze było to że poznałem kolejny kawałek tej pięknej krainy i nawdychałem się świeżego górskiego powietrza. Maćku dzięki za zorganizowanie wycieczki i gorącą herbatę. Jestem chętny na kolejne 😊