Sprawa załatwiona:-)
Smardzowate zaliczone....☺
Wrywania włosów z głowy nie będzie i seppuku też nie;-) Widmo psychozy maniakalno-depresyjnej, w którą na upartego chcieli wprowadzić mnie Młody Werter wraz z Dzidkiem przegnane, z doła, do którego Ci Dwaj bezlitośnie mnie wpędzili wyszłam o własnych siłach;-) Znalazłam w końcu to za czym od co najmniej dwóch tygodni przeczesywałam podmiejskie krzaki i chaszcze:-) Widząc pierwszego osobnika, powietrze zeszło ze mnie jak z przebitej na gwoździu opony, a uśmiech krążył dookoła głowy przez uszy przeskakując;-) Na początek były dwa, potem dosyć długo nic, ale to mi już wystarczyło, by uspokoić moje zszargane nerwy. Wreszcie trafiłam na miejsce, gdzie stały jak w przysłowiowym wojsku, chyba ze trzydzieści, różnych kolorów i kształtów, zakamuflowane w gęstych, ciemnych krzakach jak na
prawdziwych żołnierzy przystało. A ja, jak ten rekrut na ćwiczeniach, musiałam na kuckach chodzić, nieomalże czołgać, by aparatem w nie strzelić;-) Dzisiaj też pójdę je podglądać, bo apetyt na patrzenie jak rosną jeszcze nie zaspokojony :)😊