Ma je na swoim koncie już sporo osób, mam i ja. Radość przeogromna, tym bardziej, że na "żywo" zobaczyłam je po raz pierwszy. Mowa o
piestrzenicy olbrzymiej. W tym stadium które dzisiaj widziałam, to do olbrzymiej jeszcze im troszkę brakuje. Takie siedliski małych jak na razie "szczeniaczków" trafiło. Ostatnie moje te, ta te z piestrzenicami miało miejsce dwa lata temu i była to wówczas
piestrzenica olbrzymia.............
Cudowny letni poranek przy bezchmurnym szalejącym w całej okazałości słońcu- kusił wypadem do lasu. Jak tu się oprzeć i nie pojechać? Powietrze z rana rześkie, lekko chłodnawe, ptactwo witające od samych progów leśnych, cudowna młodziutka zieleń pod stopami, i takież listeczki na nielicznych drzewach liściastych i pomniejszych krzewach, kwitnące na podmokłych miejscach piękne żółte kaczeńce- tego widoku słowami nie da się opisać. Do tego wszystkiego zapach lasu, o tej porze chyba bijącego wszelkie inne odczucia. Wędrówka tak na spokojnie, aby wszystkim do syta się nadelektować i utrwalić w pamięci. Oczywiście najwięcej czasu spędziłam w pobliżu pięknych brzóz i pomniejszych brzózek. Ich delikatne gałązki pokryte młodziutkimi zielonymi listeczkami, delikatnie wirujące na wietrzyku- majestat wiosny w pełni. Już nie mogę się doczekać, gdy w ich sąsiedztwie zaczną się pojawiać pierwsze koźlaczki. Las jakże inaczej wyglądający niż jeszcze kilka dni wstecz. Z szarego całkowicie przejrzystego, jakby się zagęścił. Już nie można było ze ścieżki ogarnąć dalszych jego partii. Trzeba było troszkę z utartych duktów pozbaczać w jego głębie. W niektórych zacienionych bardziej miejscach uroku dodawała poranna rosa, pięknie skrząca się w promieniach słońca. Obeszłam także młodniki w nadziei na pierwsze maślaczki, ale one jeszcze się nie pokazały. Idąc leśną ścieżynką, coś zwróciło moją uwagę. Zupełnie przy dróżce. I w tym miejscu moje ukłony w stronę ślimaków. To one pierwsze swoimi paszczami pozaznaczały rosnące tam piestrzenice olbrzymie. I dzięki tym śladom ich obecności je wypatrzyłam. Na razie malutkie, pochowane w mchu i opadłych gałązkach i igliwiu. Moja radość ze znalezienia tych przepięknych i unikatowych grzybków była przeogromna. Po sesji foto, z powrotem zakamuflowałam je tak jak je zastałam. Rosły sobie w lesie iglastym z domieszką pomniejszych krzaczorów na południowej wystawie, pięknie wygrzewając się w słoneczku. Miejsce zapamiętałam, i za niedługo pojadę sprawdzić jak im się powodzi i ile podrosły. Niestety jeśli i
smardze chodzi, to tych-choć znam miejsca ich wzrostu- nie znalazłam. Las mnie zachwycił. Swoją urodą, pełną życia, powietrzem, zielenią. Zamieszczona na foto ropucha pochodzi z wcześniejszego mego pobytu tak sprzed tygodnia- i nie mogłam oprzeć się pokusie dołączenia jej. Na koniec dodam, że znalazłam jeszcze stanowisko
ZIMÓWKI- o tej porze, a ona całkiem dobrze się miała. Serdeczności kieruję do Was wszystkich z moich jakże pięknych terenów. :))))))))))))