Nie byłem w lesie, tylko w wierzbowym zagajniku koło garażu. Efekty jak na zdjęciach 😀, niestety miejskich przyulicznych nie jem. Przy okazji krótkie podsumowanie mojego sezonu. Na początku nie miałem czasu uczestniczyć w majowym prawdziwkowym szale, który ogarnął kraj, powetowałem to sobie krótkim epizodem w czerwcu. W lecie parę razy odwiedziłem moje ukochane lasy w Świbiu, jednak bez większych sukcesów. Odwiedziłem też raz góry w towarzystwie grzybowych przyjaciół, trochę wtedy wydłubaliśmy mimo niezbyt dobrej koniunktury. W końcu zacząłem po kolei poznawać okoliczne lasy, w większości przypadków znajdując przepiękne miejsca. To mi dało możliwość bogatego wyboru w przyszłości, bo jestem dość niespokojny pod tym względem. Grzybowo sezon super, pomimo moich ograniczeń czasowych. Jestem też bardzo zadowolony z tego, że wszyscy porządnie się nabierali i nanosił, będzie do czego porównywać kolejne sezony.