Nie znalazłem grzybów w lesie, ale też nie szukałem. Za to widoki całkiem, całkiem.. Z zazdrością czytam Wasze doniesienia, ja w ostatnim okresie nie mam czasu na leśne wycieczki. Anita z litości kazała mi po pracy pojechać do lasu, więc musiałem. I tak musiałem, bo cała rodzina czeka na syrop i nalewkę z młodych pędów sosny. A co przy okazji zobaczyłem, to uwieczniłem na fotach, oprócz zwierząt, które tym razem okazały się zupełnie niechętne do pozowania. Zające, bażant i kruki bezczelnie uciekły mi sprzed obiektywu. Za to zostałem zupełnie zaskoczony przez inne zwierzę, homo silvanus, którego wprawdzie nie widziałem, ale który sprzątnął wszystkie moje śmieci zostawione na przedwiośniu na skraju lasu. Z takim trudem je zbierałem, usypałem hałdę na cztery duże worki, potem tłukłem się autem dwa kilometry polną drogą, żeby to zabrać, a tu czysto! Skubany nawet jednej małej buteleczki mi nie zostawił, co widać na jednym ze zdjęć. A więc hałda śmieci na skraju lasu w końcu kogoś poruszyła... Niestety, po pozyskaniu surowca na przetwory leśne musiałem wracać, bo już nade mną wisiała jak widmo, wizyta u dentysty. Jeszcze wracając, już w mieście, odkryłem pierwsze żółciaki siarkowe na przydrożnym drzewie. Nie zrobiłem fotki, bo nie ma tam gdzie postawić auta, ale przecież nie uciekną, zrobię w środę. Pozdrawiam!