To nic, że od świtu padał deszcz (chociaż i tak było mokro po wczorajszych 2 burzach), jakiś wewnętrzny głos szeptał mi do ucha "załóż nieprzemakalny płaszczyk i biegnij do lasu" - no i ja głupi tak uczyniłem. To nic, że aparat już po chwili przemókł pod nieprzemakalnym płaszczykiem i odmówił współpracy - telefon okazał się bardziej nieprzemakalny i można było focić dalej. To nic, że super chłonny papierowy ręcznik kuchenny do zbierania nadmiaru wody z okularów też po chwili już przemókł i był bezużyteczny. Tak więc trochę po omacku na wyczucie, trochę przez "pływające" okulary przemierzałem swoje leśne ścieżki. W tych warunkach udało mi się znaleźć tylko i aż: 1 koźlarza czerwonego, 5 koźlarzy babka, 16 koźlarzy grabowych i około 2 kg wyrośniętej grubej kurki. Spartańskie warunki pozwoliły mi w samotności obcować z naturą (nie spotkałem żywej duszy), a i komarów było jakby mniej. Pozdrawiam.