Eeee, tam taka zima to nie zima. Pomyślał Tazok i zakończył bezcelowe oczekiwanie na sanie z Królową. Śniegu w dolinach tyle co kot napłakał, wyżej napłakały co najwyżej dwa koty. I też marnie sie spisały, góra 15 cm puchu. Jak to mówią - punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, wczoraj Arturo – nieustraszony rycerz uszakowo-boczniakowy raczył zauważyć, że względem gliwickich lasów w Beskidach mamy nieco więcej wody w proszku. Fakt, ale do prawdziwej zimy – takiej z tazokowego marzenia niestety daleko. Nie zmienia to kwestii, że spacer po górach jak zawsze udany, momentami słoneczny, innym razem w prószącym śniegu. Cicho, pusto, spokojnie, harmonijnie i odprężająco. Luzik psychiczny i pogoda ducha nie upuszczała, towarzyszył mi leśny dzięciołek ( ten w miniaturce ), i to jego wypatrywanie naprowadziło mnie przypadkiem na hurtownię hubowatych. Pozdrawiam wszystkich zimowych łazików