Darz Grzyb!;-) 13 listopada 2016 roku. Oficjalne zakończenie sezonu Tour De Las & Grzyb 2016. Poranek z lodowymi rzeźbami, szronem i licznymi zamgleniami, spowijającymi bukowińskie lasy. Wszystko zaczęło wyglądać inaczej. Czas się zatrzymał... Wyruszyłem w ostatnią wycieczkę w niedzielnej ciszy, głuszy i zadumie. Zero ludzi na stacji, jeszcze mniej w lesie... Tylko ja, las i cała paleta niezwykłości. Na przemian mgła i słońce, w końcu deszcz. Nie był to jednak zwykły deszcz... Silny przymrozek (przy gruncie -6,-7 stopni C) + szron + resztki śnieżnej "przyprawy" + zmarznięte liście + Słońce. To deszcz liści i topniejących kryształków Mistrzyni Przyrody, która je wyrzeźbiła i w mroźną noc przenocowała na barkach drzew. Pytanie, co wspanialsze? Widok czy szum? Jedno i drugie łapie za serce. A świat grzybów? Zastygł, zatrzymał się i zaskoczył.
podgrzybki jak kamienie, pokryte warstwą lodowego lakieru, kilka
prawdziwków, w tym jeden do kosza, reszta dla lasu.
Czubajki gwiaździste,
kanie - też liczne, większość powywracana od zimna i chyląca się ku upadkowi, tak jak koncertujące jeszcze kilka dni temu
muchomory czerwone. Pomimo lodowego podmuchu, świat grzybów ciągle zatrzymuje oczy wędrowca, grzybiarza, czy wariata, którego las opętał i prezentuje lejkówki, gąsówki, lisówki, zasłonaki,
olszówki, wreszcie
wodnichy,
opieńki, maślanki i
maślaki. Gdyby nie to zimno, jestem pewien, że w grudniu zbieralibyśmy
podgrzybki. Pytanie, jak tu wytrzymać tyle miesięcy bez lasu, bez drzew, bez tej magii i tajemnicy, która kryje się w legendarnej dla mnie i kultowej krainie? Odpowiedź jest tylko jedna. Żegnam się z sezonem, ale nie lasem. Nawet, gdybym miał przyjechać tylko raz w miesiącu - koniecznie muszę tam przybyć. Aby odskoczyć w świat, w której dusza wychodzi z ciała i pędzi do przodu radośnie bo to jej miejsce pochodzenia, narodzin i wędrówki w następnych wcieleniach. Czy to tylko moje wariactwo, szaleństwo i dziwactwo, że nadaję skupiskom drzew zwanym lasem taką otoczkę? Nie, to się dzieje naprawdę. Każdy może to zobaczyć, przeżyć, ale tylko nieliczni chcą i potrafią. Ten sezon był niezwykły, jak każdy zresztą. Jego podsumowanie zrobię w odrębnym wpisie. Las po raz kolejny pokazał nam, że wszelkie nerwowe stany emocjonalne są zbędne. On - największy fenomen świata ożywionego ze stoickim spokojem robi swoje, bez względu na przeciwności i wariactwa pogodowe. Widoki, które dzisiaj mi zaoferował, o mało nie "pożarły" pojemności karty pamięci w aparacie, tyle tego było. Na zdjęciu jeden z tych obrazów, dla których warto być i żyć. Tak właśnie mniej więcej wygląda wędrówka duszy... Moja dzisiaj miała wyjątkowo pracowity dzień. I chociaż zmęczona, nieco oszołomiona tym wszystkim, szczęśliwa i naładowana lasem, pozdrawia Admina i wszystkich na tym portalu!;-)