© fotografia została załączona przez informatora o grzybobraniu; z pytaniem o jej wykorzystanie poza ramami systemu monitorowania występowania grzybów grzyby.pl należy kontaktować się bezpośrednio z autorem fotografii a nie ze mną (kontaktu do autora zdjęcia zwykle nie posiadam)
A ja, niewierna, już zwątpiłam w mój las po piątkowej, średnio udanej, wycieczce. Dziś "skoro świt, o 11.45 zameldowałam się w lesie, w którym, jak się okazało, odbywał się zlot rodzin wielopokoleniowych, nawołujących się co chwila" Dziadek, jesteś?", "Mama, a gdzie babcia?" "Tata, a co to za grzybek?", "Dziadek, a to drzewo to sosna?", "Tata, a ta pani to zbiera te psiuny, co mówiłeś, że je mogę kopnąć" i temu podobne. Doładował moje baterie jeden taki nastolatek, który chyba na swoim iphonie, słuchał i dawał słuchać innym rytmy typu umca,umca, umca, umca", na cały regulator. Nie ważne. Weszłam w swoje gęstozaroślowe młodniki i po kwadransie musiałam wracać do auta, bo koszyk był pełen opieniek młodych. Znalazłam z trudem (bez nawoływania) towarzyszkę moich dzisiejszych zmagań, która zdążyła dno zapełnić w swoim koszyku, wyładowałyśmy i poszły w wielki las. I to był błąd. Należało się skupić na młodnikach. Ale spacer i tak bezcenny, bo zebrałyśmy każda po koszyku kań, podgrzybków złotoporych, opieniek, podgrzybków brunatnych, Król się dziś nie trafił, ale i tak było cudnie. Zrobiłam grzybów na gęsto na 6 osób (dzieci były na obiedzie), 6 słoików marynaty, pełen kosz grzybów oddałam matce, a drugi przyjaciołom. I jeszcze suszarka pełna chodzi. I cały dzień śpiewałam w głowie Osiecką, głosem Rodowicz " I tylko taką mnie ścieżką poprowadź, gdzie śmieją się śmiechy w ciemności, i gdzie muzyka gra. I nie daj mi boże, broń boże skosztować, tak zwanej życiowej mądrości, dopóki życie trwa". Pozdrawiam leśne ludki.