Nadspodziewanie silny mróz, jak na listopad, zwłaszcza w Szczecinie zakończył sezon na grzyby. Nie ma znaczenia, czy coś jeszcze rośnie w lesie, czy nie, gdyż żywność zamrożona i rozmrożona i z powrotem zamrożona zwyczajnie nie nadaje się w moim przekonaniu do spożycia. A był to sezon bardzo dobry, na pierwsze
borowiki natknąłem się przypadkowo koło Chociwla już 12 czerwca, potem były
kurki,
maślaki i
kanie i pierwszy wysyp
podgrzybka już w połowie lipca, co jest absolutnym rekordem. Niespotykanie dobry, w ogólnej opinii, letni wysyp grzybów został przyćmiony w sierpniu chorobą Mamy i jej śmiercią 20 sierpnia. Stąd w tym okresie bywałem raczej sporadycznie w lesie, dla przywrócenia równowagi psychicznej, nieraz na kilkadziesiąt minut, sporo zbiorów rozdawałem, bo nie było czasu ani nastroju, by cokolwiek robić z grzybami. Po suchym i prawie całkowicie bezgrzybnym wrześniu, co zdarzyło się po chyba po raz pierwszy, październik odrobił całkowicie straty. Przez większą część października, można było zebrać w lesie pełne kosze
podgrzybków, co udało mi się zrobić 8 razy z rzędu. Nie zawsze było łatwo, nieraz trwało to sześć godzin, ale ostateczny efekt był i to przy całkowitym braku konkurencji. Doniesienia z regionu mówiące o braku grzybów, spowodowały, że nie szukałem jesienią grzybów gdzie indziej, m. in na ulubionej miejscówce koło Miękowa w Puszczy Goleniowskiej. Listopad zakończył się czterema pełnymi koszami, 1 zbiorem samych
podgrzybków 5 listopada, kiedy rozpoczął się bez wątpienia największy wysyp w tym roku, który trwałby pewno do tej pory, gdyby nie mróz. Do tego 2 kosze pełne
kań. Trzeci zbiór
kań został zakończony mniejszym wynikiem z wyboru, a nie z konieczności. Sezon zakończył się 10 listopada, dobrym zbiorem
podgrzybków i wspaniałą miejscówką na
opieńki. Wpisałem w tym dniu zaniżoną liczbę grzybów 150 na godzinę. Jednak już następnego dnia okazało się to być nieprawdziwe. Wybrałem się na spacer po okolicy i nie znalazłem drugiego takiego miejsca, a na miejscówce już następnego dnia osoba, która dołączyła się do mojego zbioru, wycięła wszystkie zostawione
opieńki, nawet te przerośnięte i przegniłe. Życzę smacznego. Za rok więc trzeba będzie szukać kolejnej miejscówki :)
Łącznie, pomimo różnych zawirowań, w życiu osobistym zrobiłem w tym sezonie 49 słoików grzybów marynowanych, większości 1 litrowych w części znacznie większych po ogórkach konserwowych, 4 duże blachy grzybów dałem w prezencie, w domu na swój czas czeka pełna półka zamrożonych
kań. Reszta zużyta na bieżące spożycie.
Co do grzybów napotkanych grzybów 13 listopada, podczas wycieczki po regionie, w okolicy Załomia, Rurki i Rurzycy, spotkałem dwóch grzybiarzy z niewielką ilością grzybów, dla mnie niejadalnych. Ja z roweru przyuważyłem, kilka niewielkich stanowisk przegniłej
opieńki ciemnej, jedną chylącą się ku upadkowi
kanie i tak samo przekrzywionych
muchomorów czerwonych. Jedyną szansę na zbieranie grzybów w tym roku daje ewentualne ocieplenie i rozpoczęcie nowego wysypu, co jest jednak chyba mało prawdopodobne. Życzę wszystkim, wszystkiego dobrego w Nowym Roku, oby wszyscy w zdrowiu spotkali się za rok w naszych pięknych lasach, to najważniejsze, a to czy grzybów będzie więcej czy mniej nie ma już takiego znaczenia.