1/2. W ostatnim moim doniesieniu z 2.11 zadeklarowałem lojalność wobec lasów oddalonych od miejsca gdzie mieszkam o około 150 kilometrów. Lojalność, która miała się przedłożyć na kolejne odwiedziny w tym roku spowodowała, że padło na wczorajszą niedzielę. Wyjeżdżając spod domu o piątej z minutami zerknąłem na wyświetlacz w samochodzie, który wskazywał -5`C. Jak się później miało okazać, nie zdawałem sobie jeszcze z tego sprawy, że wyjeżdżałem "z ciepłego kraju". Od węzła autostradowego Krzyżowa wskazania termometru straszyły temperaturą w zakresie od -10`C do -7`C. Po zjeździe z autostrady, przy stacji Orlen na trasie Przewóz-Żary, na przydrogowym termometrze widniało wskazanie: -9.1`C, a na czytniku w samochodzie, już po zatrzymaniu się na parkingu leśnym -10`C. Jako jeden z grupy mocno grzybniętych pamiętam wiele różnych, dziwnych mogło by się wydawać innym zdarzeń przeżytych przy obcowaniu z lasem. Innym, którzy najczęściej w takich sytuacjach wołają dla Nas lekarza. Nie pamiętam jednak abym kiedykolwiek wcześniej przy temperaturze -10 biegał po lesie z nożem w ręku. Napiszcie mi mili, czy powinienem zacząć się już o siebie martwić. W lesie do wiaderka powędrowały 53 "kamienie" a w domu okazało się, że jest: 10
prawdziwków, 17 kanii, 4
koźlarze sosnowe, 4
koźlarze babka, 9
podgrzybków i 9
maślaków. Takie czary.