Fakty są takie grzybów jest niewiele, chętnych do ich znalezienia ( szczególnie na Śląsku ) znacznie więcej. Lasy łatwo dostępne, zwłaszcza te dostępne samochodem, są przeczesane z góry na dół i z prawa na lewo. Stąd bardzo wiele zgłoszeń na portalu pt:„ tragedia” „bezgrzybie” „masakra”. Mijamy po drodze takie hordy grubasków w kaloszach i z wiadrami po farbie kręcących się max 20 m od zaparkowanego auta i mielących przekleństwa pod adresem suszy. Po godzinie kopania w muchomory – piwko, golonko i w samochodzik, trochę postać w korku, a po południu mały donosik na grzyby. pl „totalne zero”, i to z mega pretensjami „po co inni piszą że grzyby są jak ich nie ma ??” Takie są objawy.
A diagnoza? - w miejsce gdzie jest szansa na znalezienie
rydza,
prawdziwka czy
kozaka dojdziemy od parkingu z grillem, targiem z nibyoscypkami i kapciami filcowymi ozdobionymi parzenicą „made in China „ Dojdziemy, nie dojedziemy, zajmie nam taki spacer dobrą godzinę. Dobra godzina w odróżnieniu od zwykłej godziny to ok. 70-80 minut :) I to fest pod górę. Ale warto, spotkamy tylko kilkoro ludzi na szlakach turystycznych za to uśmiechniętych i zauroczonych pięknym dniem i zapierającymi dech beskidzkimi widokami. Poza szlakiem voila:
prawdziwki,
kozaki,
rydze,
opieńki,
ceglasie,
podgrzybki. Niewiele, ale jaka to przyjemność znaleźć coś czego nie ma :)). Grzybobranie, w sobotę, na Śląsku, w październiku, w piękną pogodę +20 C - Bajeczne.
Czego wszystkim życzymy Sznupok i Tazok