DARZ GRZYB!;) Tytułem wstępu, należy nadmienić, że Dolny Śląsk, nadal pogrąża się w ogromnej suszy i na razie nie widać żadnych optymistycznych prognoz pogody, które zwiastowałyby na rychłą zmianę sytuacji hydrologicznej. Paradoksalnie, część Polski południowo-wschodniej, boryka się z nadmiarem wody, gdyż w ciągu 3 dni spadło tam miejscami więcej wody, niż za cały czerwiec, lipiec i sierpień. Niesprawiedliwość opadowa na terenie RP jest w tym roku drastyczna. Deszcze omijają regiony Polski południowej i południowo-zachodniej jak "morowę zarazę", co słusznie stwierdziła Dorota (pozdrawiam!;-)). Ja dodałbym jeszcze, że to swoistego rodzaju "klątwa wyżowa" bo nie znajduję już innego określenia na tak długą blokadę cyrkulacji. Ostatnie skąpe deszcze miały miejsce półtora do dwóch tygodni temu. W zeszłym tygodniu, jako jedne z pierwszych grzybów, zaczęły pokazywać się
kanie. Obecnie już jest po ich wysypie, a te egzemplarze, które jeszcze można znaleźć, są przeważnie bardzo sflaczałe lub zaczerwione. W środku tygodnia, zaczęły pojawiać się doniesienia o podgrzybkach i
prawdziwkach. Doniesienia te były często zróżnicowanie pod względem ilości zebranych grzybów – od bardzo optymistycznych po skrajnie pesymistyczne. Takie wybitnie sinusoidalne informacje o grzybności, odzwierciedlają skrajności pogodowo-grzybowe i to często w obrębie tych samych regionów. Ponieważ w sobotę nie mogłem pojechać do lasu, a doniesienia i instynkt grzybiarza, nie pozwalały mi spokojnie funkcjonować, zapadła decyzja o wycieczce niedzielnej;). Wycieczkę zacząłem od sprawdzenia kilku miejscówek koźlarzowo-prawdziwkowo-kaniowych. Znalazłem tam kilka sztuk
koźlarzy topolowych i czerwonych. Mając w świadomości fakt, że grzybów należy szukać tylko tam, gdzie jest więcej mchów, rosy i gdzie miały szansę dotrzeć, wspomniane wyżej opady sprzed kilkunastu dni, skupiłem się właśnie na takich miejscach. Jakże miło zaskoczył mnie las, kiedy zobaczyłem 4 piękne, dorodne
podgrzybki, a niewiele dalej od nich 3
prawdziwki (pierwsze w tym sezonie!). "Odkryłem" klucz do znajdowania grzybów w tych bardzo niesprzyjających warunkach i pomału, grzyb do grzyba, koszyk i wiaderko, zapełniły się.;)) Statystyka zbioru była następująca: 250
podgrzybków brunatnych, 30
prawdziwków, w tym kilka sporych rozmiarów, 12
koźlarzy topolowych, 8
koźlarzy czerwonych, 50
maślaków zwyczajnych/żółtych, 10
podgrzybków zajączków, 12
czubajek kani (nie wliczonych do statystyki).
podgrzybki brunatne, najczęściej spotykałem w miejscach prześwietlonych, w obniżeniach terenu z domieszką mchów, nieco paproci i trawy. W czystych, ściółkowych miejscach nie ma nic. W lesie zostawiłem też trochę grzybów robaczywych, m. in. 10
prawdziwków i ok. 20
podgrzybków. Przeglądając poszczególne miejsca i lasy, zdecydowanie można stwierdzić, że mamy bardzo smutną jesień, wiele gatunków grzybów w ogóle nie owocuje, a te, co jednak dają radę, występują w ilościach bardzo, bardzo skąpych jak na ten czas i porę roku. Nie spotkałem nawet
opieniek, które w normalnym roku, powinny "szaleć" na pniakach drzew. Miejscami rosną
muchomory czerwone,
olszówki, purchawki, wieruszki zatokowate i kilka innych gatunków leśnych piękności. Konkludując – mój sukces grzybowy, zawdzięczam przede wszystkim dobrą znajomością terenu i szczęściu, które w tych fatalnych warunkach naprawdę jest potrzebne. Chociaż we wpisie z dnia 5 września, "zdegradowałem" wrzesień do miana straconego pod kątem grzybów na Dolnym Śląsku, to jego końcówka, uratowała resztkę honoru.;) Niemniej fatalne prognozy pogody na najbliższe dwa tygodnie - niekończąca się sucha pogoda i przymrozki (niestety), nie pozwalają patrzeć z jakimkolwiek optymizmem na październik. Według mnie, miniony tydzień był szczytem możliwości grzybowych na Dolnym Śląsku, teraz z dnia na dzień będzie coraz gorzej...; (( Pozdrawiam Wszystkich serdecznie i bardzo sennie ponieważ zarwałem noc z powodu obserwacji wspaniałego zaćmienia księżyca. Naprawdę warto było.;-)