© fotografia została załączona przez informatora o grzybobraniu; z pytaniem o jej wykorzystanie poza ramami systemu monitorowania występowania grzybów grzyby.pl należy kontaktować się bezpośrednio z autorem fotografii a nie ze mną (kontaktu do autora zdjęcia zwykle nie posiadam)
Ale za to niedziela, niedziela będzie dla MAS. Tak sobie podśpiewywałem, gdy o 5,00 wysiadłem z samochodu. Pierwsze wrażenie !!! niesamowite. Cisza, świeżość po nocnym deszczu, delikatny chłód. Na niebie ani jednej chmurki. Słoneczko przebłyskuje przez konary a ja na rower i w las. Na leśnych ścieżkach w piasku maleńki kurki wielkości fasoli. W pewnym momencie patrzę i nie wierzę. Na skraju ścieżki, pochylony, stoi piękny borowik. Żal mi się go zrobiło, bo co on tu robi. Wyglądał tak jak by go ktoś lub coś wygnało z lasu. Może stoczył walkę i przegrał. Skazany na banicję, nie miał szans na przetrwanie. Niestety wymagał amputacji koniczyny dolnej, gangrena była zbyt daleko posunięta. Zapomniałem napisać, że na dziś umówiłem się ze szwagrem, ale ta łajza oczywiście zaspała. Żeby mu zagrać na nerwach, zdjęcie borowika wysłałem mu smsem o 6,00. Zemsta się jednak nie udała (a szkoda) bo przez nieuwagę zamiast do szwagra Andrzeja, wysłałem do Andrzeja Andre, za co Go serdecznie przepraszam. Ale o tym dowiedziałem się dopiero po powrocie do domu. Tyle w temacie szwagra. Wracamy do lasu. Około 8,00 nagle zrobił się delikatny wietrzyk, słońce w pełnym blasku a z drzew lunął taki deszcz że po chwili byłem cały przemoczony. Cała woda z nocnego deszczu z drzew nagle spadła na mnie. Co za wspaniałe uczucie. Stałem tak z uniesioną do góry głową starając się złapać do ust jak najwięcej kropli wody. Nie wody, wodnego nektaru. Po kilku minutach wiaterek ustał i magia znikła. Szkoda. Wędrowałem tak po leśnych ostępach w poszukiwaniu przyjemnych rozczarowań. Te przyjemne rozczarowania to zaledwie kilka kozaków, zajączków i maślaki które zostały wyniuchane przez moją suczkę Sandrę, posokowca rasy Beskidzkej. I dobrze że nie było więcej. Zabrać grzyba to zaledwie chwila przyjemności, ale nie porównywalnie większa jest możliwość jego poszukiwania. Wracając do samochodu znalazłem jeszcze jednego borowika, jak na ironię przy drzewach przygotowanych do transportu. Spotkałem tylko jednego pana z koszykiem - niestety pustym. To tyle z dzisiejszej, psychodelicznej wycieczki. Życzę Wszystkim wycieczek pełnych wrażeń - i grzybów przy okazji. E.