© fotografia została załączona przez informatora o grzybobraniu; z pytaniem o jej wykorzystanie poza ramami systemu monitorowania występowania grzybów grzyby.pl należy kontaktować się bezpośrednio z autorem fotografii a nie ze mną (kontaktu do autora zdjęcia zwykle nie posiadam)
Darz Grzyb! ;-) EMOCJE, EMOCJE, I JESZCZE RAZ EMOCJE! Leśne, górskie, potokowe, widokowe, grzybowe, wspinaczkowe. Dwóch grzybiarzy totalnych (Andrzej i ja), nawiedzonych, pozytywnie zakręconych, z wieloletnią praktyką leśnego włóczęgostwa! Zebrało swoją pasję, siły, chęć do działania i fanatycznego poszukiwania grzybów celem wspólnego wypadu w czeluści i niesamowite lasy Kotliny Kłodzkiej. Przyjechaliśmy wcześnie z rana, a mimo to, na niewielkim, leśnym parkingu stało już kilka aut. Ale kto by się tym przejmował. Lasy długie i szerokie, a Andrzej to specjalista od wdrapywania się po górskich stokach. Zatem uzbrojeni w kosze, prowiant, picie, porządne buty i dobry humor, wystartowaliśmy pewnym krokiem ku górze, ku przygodzie, wdychając całymi klatami przyjemne, rześkie, górskie powietrze i wpadając w zachwyt na myśl niezliczonych atrakcji, jakie serwują te wspaniałe tereny. Na grzyby nie trzeba było długo czekać. Pierwsze, młodziutkie, zdrowe prawdziweczki, podgrzybki, dały nam do zrozumienia, że w lasach czai się spory grzyb. Duże ilości wszelkich muchomorów i gołąbków, podsycały wyobraźnię, która jak jakiś natrętny, dobry duch podpowiadała: „ciekawe, co jest wyżej, głębiej, dalej”. ;)) Andrzej zna te tereny bardzo dobrze, natomiast dla mnie był to debiut w tej części Kotliny. ;)) Lasy górskie to inna bajka niż las nizinny. Przede wszystkim jest chłodniej, wilgotniej, przyjemniej, a jakie tam są widoki! Dawno nie byłem w terenie górskim co spowodowało, że głowę obracałem prawie jak sowa, bo chciałem jak najwięcej obejrzeć i uwiecznić na zdjęciach najpiękniejsze obrazy, malowane przez górską przyrodę. Daniem głównym były prawdziwki i to im poświęciłem dziesiejszy kolaż. Jest tam też nasz cały, pokaźny zbiór. Znajdowaliśmy także prawdziwki w rozmiarze XXL. Jak one wspaniale i dostojnie w tych starodrzewiach świerkowych wyglądają! Część zdrowych, część robaczywych. Tak 50 na 50 procent. Frajda przez wielkie FRRRRRRRRRRR! ;)) Zdecydowanym dyrygentem grzybowej orkiestry były borowiki szlachetne w małych i średnich rozmiarach. W tych parametrach, przeważały egzemplarze zdrowe. Tak na oko, 85% do 15% na rzecz zdrowych. Prawdziwkowe szaleństwo pochłonęło nas na maksa. Najlepsze były tzw. złote strzały. Idziemy przez dobrych kilkanaście minut, a nad ściółką wisi „cisza przed grzybową burzą”. Nic, nic, aż tu nagle ŁUP! 15 lub 20 przepięknych prawdziwków. Aparat w ruch, kręcenie filmików i wytrzeszczanie wzroku, czy rodzinka jest bardziej liczna. Tak właśnie one tam rosną. Przeważnie w lekkich, kilku-grzybowo-osobowych oddziałach, bez wyraźnej przewagi dowództwa. Chociaż czasami trafiał się prawdziwy generał grzybni lub świerkowy pułkownik. ;)) Poza prawdziwkami, było też sporo podgrzybków i koźlarzy – przede wszystkim pomarańczowożółtych. Te ostatnie kompletnie nas zaskoczyły swoją… robaczywością. O ile prawdziwków zdrowych było znacznie więcej od robaczywych, o tyle koźlarze przeważały w wersji robaczywej. Nawet młode sztuki. To naprawdę rzadko spotykane w tym gatunku. Podgrzybki też do najzdrowszych nie należały. Dużo zostało w lesie. Czyli trzeba było się skupić przede wszystkim na prawdziwkach. Dla urozmaicenia asortymentu – pojedyncze maślaki żółte, koźlarze babki, podgrzybki zajączki, jeden ceglak i rydze. Za to muchomorów rosło od groma. Czerwieniejące, plamiste, rdzawobrązowe, mglejarki i inne. Do tego mnóstwo wszelkich gołąbków i innych gatunków grzybów. Ściółka została obficie przyozdobiona grzybami. Jakże cudowna to była wycieczka! Kwintesencja letniego wysypu grzybów. To wszystko zasługa Przewodnika z najwyższej półki – Andrzeja, który obliczył, że przeszliśmy około 25 kilometrów. Czyli mieliśmy 25 tysięcy metrów fantastycznego grzybobrania w zaczarowanej Kotlinie Kłodzkiej. Wszystkich serdecznie pozdrawiam! Darz Grzyb! ;-)