"Przerażony" informacją, że koło Luboszowa nie ma już grzybów, tym razem skierowałem się bardziej na północ, czyli pod Świętoszów. W lesie bardzo sucho. Dużo gorsze warunki hydrologiczne. Przy bardzo aktywnym wsparciu mojej "małżowinki" (dzisiaj to ona była lepszym zbieraczem) w pięć godzin wygarnęliśmy z lasu 77
prawdziwków i pół reklamówki "mieszanki" (
zajączki,
podgrzybki,
maślaki oraz kilka kozaczków). W tej części lasu za grzybem trzeba się mocno nachodzić, ale przyjemność z niedzielnego wypadu do lasu wielka.