No i wreszcie donosze o sytuacji z mojego najulubienszego lasu pod sloncem: z Kosarzyna! Wbrew wszelkiej logice (zimno, sucho) grzyby sa! Mi sie zdaje, ze grzyby sa po prostu kompletnie nieprzewidywalne. Dlatego, gdy wyrokuja: "grzybnia wyschla", ja i tak wiem swoje :) Otoz w Kosarzynie: calkiem sporo
prawdziwków oraz jeszcze wiecej
podgrzybków. Do tego kilka
maślaków, kozaczkow oraz ladnych pare
kani. Grzybow na tyle, by utrzymac wystarczajacy poziom emocji w lesie, a to dla mnie najwazniejsze. Efekt "uboczny" - zapelniona mala suszarka grzybowa, kilka patelni
kani oraz micha pierwszej jakosci mlodziutkich okazow na sos :) Jutro kolejne wyprawy. Z grzybowymi pozdrowieniami!