Wyjazd z Tarnowa po 6 rano i 9 stopnie na plusie:-). W lesie trochę chłodniej, ale potem się zrobiło nawet +12. Grzybów brak, więc mogłem sprawdzić, wielkość lasu. Ale zobaczyłem dwa
prawdziwki, niestety ktoś je już "przeglądnął", a że były z przed przymrozków, nie nadawały się do zabrania. Znalazłem jeszcze 2
podgrzybki brunatne i 1
ceglaka, ale też w stanie "zejściowym". Udało się zabrać 2
opieńki, reszta zgniła. Telefon od żony z pytaniem jak mi idzie, no nie idzie, mówię że po powrocie koszyk chowam do piwnicy, a ja jadę w czwartek na wycieczkę. Kawałek dalej zobaczyłem
gąsówkę fioletowawą, jednak już jako nastolatek nie próbowałem niczego w fioletowym kolorze;-). W desperacji postanowiłem je (3 sztuki) zabrać do oglądnięcia w domu, w sumie
gąsówka (rodzaj żeński), a do tego naga, żal nie spróbować. Niedaleko samochodu los się odmienił, trafiłem na kolonię
gąski siwej (27 sztuk), a ta
gąsek... GĄSIORÓW (blisko 1 kg). Na koniec jeszcze sesja (na brzuchu) z prawdziwkiem, lecz tak jak i poprzednie został w lesie. W domu prawda o gąsówce nagiej wyszła na jaw, okazało się że to nie żadna
gąsówka, tylko "lepista", co się do człowieka przyklei i nie chcę się "odkleić" a do tego żadna naga, tylko "nuda"... jak w życiu:- D