Wczoraj znalazłam miejsce z którego pozyskałam sporo
koźlaków- co prawda niektóre były z farszem- oraz sporo jak na mnie
borowików usiatkowanych. Teren przeszukałam dokumentnie. I tak sobie myślę, świeża miejscówka, jeszcze ciepła, a co by się stało jakbym tak dzisiaj tam podjechała sprawdzić szybkość regeneracji grzybów. Długo nie myśląc zamiar wprawiłam w czyn. W brzózkach przywitały mnie
koźlaki. Moje zaskoczenie było ogromne. Musiały urosnąć od wczoraj. Przeszukanie 9 metrowego kwadracika z borowikami zostawiałam na deser. Po to tylko żeby zawód z ich braku opóźnić w czasie.
Koźlarze rosły nawet po cztery sztuki w prawie jednym miejscu. Młodziutkie, świeżutkie, tylko ciąć. Uzbierałam ich spokojnie ponad 40 sztuk. Miałam w domu policzyć, ale przy obieraniu zapomniałam- zauroczona ich wdziękiem, i przy obróbce tym bardziej, zniesmaczona, że muszę je pokroić na drobno. A teraz
borowiki. Najpierw po drodze w mchu znalazłam 3 szlachetne, a następnie we wczorajszym miejscu młodziutkich 9 szt usiatkowanych. Na twarzy banan. Do kompletu dorzuciłam 3 dorodne maślaczki- zdrowe oraz 6 słoikowych, na grubych nogach
podgrzybków. I w ten oto sposób mogę śmiało obwieścić, że grzyby do wzrostu potrzebują 24 godzin!!!!!!!!!!! Po tym odkryciu udokumentowanym namawiam do codziennego odwiedzania miejscówek w okresie gdy grzybki są. Wypad z sukcesem - pozdrawiam serdecznie wszystkich i owocnych zbiorów życzę :) Zdjęć w lesie nie robiłam, ale znalazłam pierwszego
rydza- był robaczywy, ale fotka jest. Darz Grzyb :)