© fotografia została załączona przez informatora o grzybobraniu; z pytaniem o jej wykorzystanie poza ramami systemu monitorowania występowania grzybów grzyby.pl należy kontaktować się bezpośrednio z autorem fotografii a nie ze mną (kontaktu do autora zdjęcia zwykle nie posiadam)
Plan był prosty .Po pierwsze, wolny dzień , po drugie koszyk , odkurzony , wypucowany , gusła nad nim z rana odczynione , po trzecie nóż wyostrzony na brzytwę przez ostatnich kilka dni , po czwarte normalne buty „na góry „ a nie jak ostatnio jakieś kretyńskie , ortopedyczno-zdrowotne lacie dla samobójców, po piąte zwiad z poniedziałku napawający optymizmem . Już moja wyobraźnia umieszczała zdjęcie kopiastego kosza , tak ulubionego przez naszego Admina foto-motywu. Więcej do szczęścia nie trzeba , więc kierunek Brenna i „kurniki” pod Równicą Okazało się ,że nie tylko ja byłem chętny na żółciutkie kurczaczki . Jakieś inne podstępne indywiduum ,szczwany lis albo prędzej lisica – przechera przy użyciu kombajnu do zbioru pieprzników , skutecznie i z niebywałą precyzją wyłapała kurki z „moich” plantacji. A mówiłem , kurcze mówiłem: postawić tam tablice „uwaga niewypały” . Mówiłem , kruca bomba , gadał dziad do obrazu , teraz to już „po ptokach” dosłownie po ptokach takich żółtych , mądry Tazok po szkodzie . Ufff. I co teraz? Cały misterny plan w …. ( łeb)? Nie no wstajemy przecież z kolan – kierunek strumyk „Do jelenia” . Tak naprawdę to strumyk nie ma nazwy ale ponieważ wysoko, u jego źródeł mieszka piękny rogacz , więc takie dostał ode mnie miano . Koszyk dalej niosę dla fasonu i ozdoby , gorąco jak w piekle , woda się kończy , resztki tłuszczu wytapiają się ze mnie , nadzieja na grzyby też blaknie . W końcu ,trochę gęściej , więcej cienia i wilgoci . I są . Ceglasie . Na nie zawsze można liczyć . Śliczne grubasy , młode zdrowe , dwa, pięć , osiem , naście . Jest dobrze , nie będzie skuchy z pustym koszykiem . Są pierwsze goryczaki /nabieracze/ i urodziwe borowiki ponure , chyba najładniejsze wśród „kolorowych borowików” . I kurki , no proszę , proszę , łaskawie tu samozbierająca maszyna nie dotarła . Będzie Babcia Ania zadowolona bo obiecałem jej dzisiejsze łupy. Las jak zawsze czarujący , magicznie piękny , wodę uzupełniłem w jelenim zdroju obserwowany przez czarnego dzięcioła , zerknąłem najpierw na zegarek , potem do koszyka , policzyłem , podzieliłem i coś tam wyszło z rachunków . Nawet zielony kwadracik . Jeśli jakiś optymista wieszczył wysyp w poniedziałek to kiepska z niego wróżka .Tak więc finał zabawy w „nu zajac , pagadi „ z przyczyn technicznych przesuwam na późniejszy termin , licząc jednocześnie na doping i wsparcie ze strony przemiłych loch z jeszcze milszymi warchlakami , które przecież też – jak to dzieci też muszą się wyszaleć w piaskownicy. PS na foto śliczny borowik ponury, a więcej zdjęć z dzisiejszej wycieczki w pierwszym tazokowym dopisku. Pełnych koszy życzę pozdrawiając wszystkich. Tazok