7 listopada, a tu nadal młode
borowiki sobie rosną. i to jakie! oj uparłem się na nie... w sumie 20. do tego kilka
podgrzybków. te ostatnie to jeszcze widać, ale prawe to pochowane w mchu, że łatwo przegapić. wszystko w miejscu, gdzie w sobotę też byłem. no ale to takie miejsce. dzisiaj chciałem jeszcze odwiedzić inne znane mi lasy, ale deszcz wygonił. tak więc zmoknięty ale szczęśliwy. a jutro barszcz palce lizać (jak mawiał dziadek Poszepszyński). z boletusowego "zagłębia" donosił - nierob.