Musimy kupić większe koszyki, w taki suchy rok znaleźliśmy chyba największe
prawdziwki w życiu. Co prawda tylko kilka. Ani robaczka w środku. Pół
borowika w śmietanie na obiad, nie do przejedzenia we dwoje, no bajka. Marudni grzybiarze z pustymi koszykami zostali w dolinkach. A najważniejsze, że nie poszliśmy na grzybobranie, tylko pospacerować w piękną pogodę po Beskidach, po ostojach tam gdzie nawet śmieci nie ma a co dopiero "turystów" Przepraszam że nie podaję współrzędznych GPS - nie tym razem :) Przez 3-4 godziny nie natknęliśmy się na gatunek Homo Sapiens. Pradawna puszcza na Śląsku - niemożliwe ? a jednak.