Pojechałem dziś do lasu raczej żeby sprawdzić, czy nocny deszcz na tyle zwilżył ściółkę, żeby można było myśleć o grzybobraniu za parę dni. Niestety u mnie kilkanaście kilometrów od lasu lało, a w lesie tylko pokropiło. Ściółka z wierzchu wilgotna, ale pod spodem suuucho. W bardziej podmokłych miejscówkach znalazłem jednak trochę
koźlarzy babek i różnobarwnych, a na deser piękne czerwone. Pod koniec tygodnia ma znów trochę popadać, więc może jeszcze wyrosną
podgrzybki.