Prawie same
prawdziwki: piekne, mlode, jedrne. I skad? I jak? - ja sie pytam :) Bo przeciez tu w okolicach Zielonej Gory susza. A jednak byly! W 3 godz nazbieralismy z mezem sredniej wielkosci koszyk (samych ladnych, nie za duzych okazow). Trzeba bylo sie nachodzic, grzyby rosly glownie pojedynczo (czasem 2,3 szt kolo siebie), jednak raz trafilam na mega znalezisko: 10 sztuk kolo siebie! (te akurat robaczywe, choc wiekszosc dzisiejszych trofeow zdrowa). Czyli nie bylo to jakies grzybowe Eldorado, jakis wysyp, ale naprawde calkiem przyzwoicie. Poza borowikami malo innych gatunkow, z trujakow tez prawie tylko te z najwyzszej polki, najladniejsze
muchomory czerwone :) Grzybowy urlop w lubuskich miejscowkach udany, nie trzeba bylo emigrowac na polnoc.