Wpisy grzybiarzy miały wpływ na wybór przeze mnie rejonu grzybobrania oraz konkretnych znanych mi miejscówek. Na pierwszy w tym roku wypad na grzyby wybrałem się sam. Gdy wyjeżdżałem z okolic Wrocławia komputer samochodu wskazywały 6,5 stopnia. Obserwując wcześniej prognozy byłem mentalnie przygotowany na tak niską temperaturę. Wyć do księżyca (po zakończeniu zaćmienia) miałem ochotę gdy kilka kilometrów za rzeką Bóbr temperatura miarowo, co dwa lub trzy kilometry, spadała o pół stopnia. Gdy spadła do 0,5 stopnia przeszła mi przez głowę myśl (raczej życzenie), że zepsuł się czytnik temperatury w samochodzie. Aż do czasu, gdy przy słupku autostradowym 45,4 dostrzegłem wskazania na kasetonie świetlnym 0,3 stopnia atmosfery i 4,3 nawierzchni. Brak opadów oraz niska temperatura może (pamiętamy upalne lato) zrujnować jeszcze nierozpoczęty w niektórych rejonach sezon.
Przy wejściu do lasu wskazanie termometru o godzinie siódmej wyniosło 2,5 stopnia.
Widoczna woda utrzymująca się w zagłębieniach wlała we mnie optymizm. W przeważającej części spenetrowanego przeze mnie lasu wilgotność oceniam na dość znaczną. Chyba że, po późniejszym moim pobycie w lasach w okolicach Bolesławca kryterium oceny zostało złagodzone.
Siedem godzin chodzenia po lesie, 50
prawdziwków oraz to co widać na zdjęciu. Miałem szczęście natrafić na skupisko około 25
prawdziwków, zebranych przez 10-15 minut na ścieżce/alejce oraz blisko przyległych miejsc. Zdjęcia grzybów pokazują, że były one w dużej części wydobywane spod gałęzi. Grzybów zebrałem więcej niż 140 sztuk lecz nie wszystkie gatunki zamieściłem w statystyce.
Las mieszany ze średniowysoką trawą oraz w części znalezionych grzybów bardzo gęsto porośnięty.