No i się wydało. Paweł z Tarnowa mnie rozszyfrował. Ale nie do końca. Bo muszę Wam powiedzieć, że mój GPS (czyt. Gruby Patyk Strzałkowy) to nie jakiś zwykły badylek czy kijaszek ani też kij do golfa czy bilarda. To jest patyk "nie w kij dmuchał". Przekonałem się o tym dzisiaj. Słuchajcie. Idę sobie przez las wymachując GPS gdy nagle poczułem coś dziwnego. Mój kij nagle zaczął drżeć jak osika, stawał się coraz cięższy aż w końcu wypadł mi z ręki. Schyliłem się po niego, patrzę, a tuż obok we mchu piękny
prawdziwek. Idę dalej i po kilku minutach mój GPS znowu zaczyna drżeć jak osika, stanąłem a on mi znów wypadł z ręki, tym razem tuż obok zdrowiutkiego
podgrzybka. Sytuacja ta powtarzała się co jakiś czas. Przypadek?. A może to przypadkowo odkryta różdżka Harrego Pottera. Bo jak wytłumaczyć fakt że dzięki niej znalazłem 38
podgrzybków, 3
prawdziwki,
opieńki na jeden obiad i kilka
gąsek. Wnioskuję z tego że mam coś trzy w jednym. Po pierwsze: mogę się nim podrapać po plecach. Po drugie: jak trzeba to pokaże mi drogę odwrotu. Po trzecie: nie będzie mi żona zaglądać do koszyka. Hmmm. Muszę zajrzeć do "Władcy Pierścienia", może tam znajdę wytłumaczenie. Pozdrawiam. E.