witam serdecznie w ten- jak u mnie- pochmurny średnio ciepły dzień. Nie skoro świt, ale spokojnie przed południem wywiało mnie do lasu. Myślę sobie, że ja chcę jechać do lasu oglądać i zbierać grzybki, a nie wtedy gdy lasy pękają w szwach od grzybiarzy. Skalkulowałam z tej strony, a przecież z drugiej strony myślę sobie, że w sobotę i w niedzielę wszystko pewnikiem mi wycieli w pień. Nic to będzie rozsądny spacerek w moich ukochanych klimatach i lasach. Które lasy padną moją ofiarą nie wiedziałam, bo decyzję są spontaniczne- podejmowane w drodze. Czasami coś nowego, czasami starego, kto to wie? Chciałam wybrać coś takiego, żeby trudami dorównać S&T, ale trudno w moim płasko-lądzie znaleźć coś górzystego. Trafiła się jakaś nierówność o kącie natarcia 30%, wysokości stoku od 100 do 150 m no to myślę sobie spróbujemy. Pokonywałam pochyłość - żeby się nie zmęczyć- w poprzek stoku. Las wysoki sosna, o pięknym mechowatym poszyciu- piękny. Po wyjściu z auta otoczył mnie na dzień dobry cały szpaler szatanów- jak w piekle. Piękne dorodne w stadach i w pojedynkę- ale nie po to taki hektar jechałam. Początki okrutne. Same blaszkowce różnej maści i wieku. Od młodzików po leciwe starowinki. Były gołąbki różnych kolorów, krowiaki, nawet pierwsze lisówki. A rurkowców jak nie było, tak nie ma. Nawet ptactwo ogłosiło dziś jakiś bunt, bo z dala było je słychać tak cichutko jakby to jakaś zima była. Warunki świetne. Mech napity wodą, jeszcze wilgotny. Idąc nuciłam piosenkę na prawo nic, na lewo nic, a środkiem ja wysypu oczekuję. Zaczęłam szukać bytności innych grzybiarzy- ścięte ogonki itp. Nic. Bezgrzybie. Zmieniłam las na również wysoką sosnę, też z mchem, trochę traw i pomalutku pomalutku a to jeden, a tu trzy
podgrzybki. Między nimi dorodne
kurki. Na obrzeżu 2
koźlarze pomarańczowożółte, miodóweczka. Sporo znalazłam
podgrzybków jesiennych na grubaśnych nóżkach. To dopiero ucieszyło moje oczy. W lesie spędzone 3 godzinki. W sumie udało mi się zebrać 4 kg
podgrzybka i 0,5 kg
kurek oraz 2
koźlarze. W lesie- i to dla mnie najważniejsze- oprócz grzybów- byłam sama, samiuteńka- żywej duszy. Dzień spędzony w przeuroczym otoczeniu, ciszy i miły grzybowym towarzystwie. Pozdrawiam wszystkich grzybniętych i oczywiście Pana Marka. Zachęcam do wycieczek w znane, lub nieznane- warto. :) Zdjęć niestety w lesie nie robiłam: (