Do lasu planowałem uderzyć jeszcze przed wschodem Słońca, ale mecz o 3 miejsce w brazylijskim mundialu tak mi się przedłużył, że zasnąłem dopiero ok. 2 w nocy. Odsypianie trwało do 8 ej a o 9 już chłonąłem aromat leśnego królestwa :) w dwie osoby pojechaliśmy w miejsce, które choć nie jest zbyt odległe od moich ulubionych miejscówek, to jednak rzadziej je odwiedzam. Pogoda wspaniała, las aż kipiał od zieleni a jego zapach w połączeniu ze śpiewem ptasząt, szumem wody w potokach i charakterystycznym krzykiem jastrzębi gdzieś hen wysoko nad koronami drzew zniewalał i pobudzał wszystkie zmysły... Dzisiejszy teren to znowu kamieniste zbocza porośnięte młodnikiem jodłowo-świerkowym, które wprost uwielbiają
borowiki... i żmije zygzakowate, szczególnie w takie gorące, słoneczne dni-w tym roku jeszcze żadnej nie przeszkodziłem w "plażowaniu", ale kilka lat temu natknąłem się na taką starą damę, która miała sporą ochotę na pojedynek"w samo południe", ale w końcu dała za wygraną i powolutku, dostojnie odpełzła a ja miałem akurat chwilę, żeby posłuchać walącego mi w klatce piersiowej serduszka... Grzybobranie na płaskim, nizinnym terenie pewnie jest z deczka monotonne (?-muszę kiedyś spróbować), natomiast grzybiarze w górzystych regionach naszego pięknego kraju po prostu "wiedzą, że żyją" wdrapując się po stromych zboczach, kiedy nogi już mięciutkie, postawić buciora nie ma gdzie a pot zalewa oczy-proszę spróbować -gwarantuję wilczy apetyt po powrocie do domu i błogi sen najbliższej nocy :) w dwie osoby w ciągu 4 h zebraliśmy ok. 50
borowików szlachetnych i ok. 40
ceglastoporych,
prawdziwki w 90% zdrowiutkie,
ceglaki w 99%. Teraz powinno być tylko lepiej, czego Wam Wszystkim i sobie życzę, pozdrawiam z Beskidu Wyspowego!!! :)