Bez wielkich oczekiwań udałem się skoro świt w znajome miejsca. Podczas odjeżdżania spod domu błyskiem przeszła przez głowę myśl żeby oprócz grzybowego kosza zapakować jeszcze zapasową torbę ale machnąłem ręką i pojechałem. BŁĄD!!! Po 1,5 h chodzenia mając pół kosza zapełnionego
kurkami, prawdziwkiem i kilkoma
kozakami trafiłem na istne zagłębie czerwonych
koźlaków. Takich gigantycznych
kozaków jeszcze nigdy nie zbierałem. Nie wszytkie udało się zmieścić w koszu, trzeba było dwa największe złapać w ręce i zabierać się przedwcześnie z lasu. Mam nadzieję, że za tydzień wypad będzie równie udany.