Ostatnie przymrozki zatrzymały ten, co prawda niezbyt wielki, aczkolwiek zaskakujący listopadówy wysyp
podgrzybka. To co wyrosło wcześniej i nie zostało zebrane, po rozmrożeniu jest raczej w kiepskiej formie, ale coś tam jeszcze na sos można nazbierać;) Ja zebrałem dzisiaj 150
podgrzybków w ciągu 6-ciu godzin, (pół koszyka) i pewnie nazbierałbym dwa razy więcej, gdyby nie to, że nie tylko grzyby były dzisiaj moim celem. Celem była też delektacja, ekscytacja, i egzaltacja lasem;) I tak spacerując i delektując się, gdzieś pośrodku lasu stanąłem pomiędzy drzewami, spojrzałem w głąb lasu i siebie... zamyśliłem się... skupiłem.... wyciszyłem..... i,...... poczułem, jakby atomy z których się składam, i z których składają się drzewa, cały las, i wszystko inne, zaczynają się rozchodzić i mieszać za sobą. Elektrony zaczęły wypadać ze swoich orbit, protony odłączać się od neutronów, wszystko ze wszystkim się mieszało, wirowało i,... w końcu - staliśmy się JEDNYM...!!! Trudno opisać słowami ten stan wszechogarniającej jedności, miłości, współistnienia, dotknięcia Absolutu, a może BOGA? Tego prawdziwego, będącego ponad wszelkimi religiami. Transcendentalnej Osobliwości, przenikającej cały Wszechświat, od najdalszych galaktyk po najmniejsze źdźbło trawy na naszej planecie i sprawiającej, że te miliardy galaktyk kręcą się w kosmicznym tańcu razem z miliardami gwiazd, mgławic, planet, księżyców, i innych ciał niebieskich, a całe Universum żyje! Chciałem żeby ta chwila trwała i trwała... Ale, niestety, trzeba było wrócić do rzeczywistości, i spowrotem poskładać wszystko w całość;) Roztańczone atomy wróciły na swoje miejsca i ponownie uformowały ten, do bólu realny, fizyczny świat... I tylko odchodząc, spojrzałem raz jeszcze na las, obiecując: Jeszcze tu wrócę! Zawsze będę wracał! Bo tu jest mój prawdziwy, pierwotny dom... Pozdrawiam wszystkich miłośników lasu :)