Jak wczoraj się udało, to postanowiłam dzisiaj też spróbować. A że próba się powiodła stąd mój wpis. Właściwie do porządnego lasu za wiele nie wchodziłam, zrobiłam sobie spacerek po jego obrzeżach. Las z gatunku średnia sosna, po obrzeżach szpaler brzózek i parę dębów i trochę chaszczy na dokładkę. Że sucho i gorąco, to nie muszę dodawać. Obrzeża, to dokuczało słoneczko- mocno biło po oczach. Właściwie jak jest pochmurno, to grzybki zlewają się z ciemniejszymi fragmentami ściółki na której rosną, a jak słonecznie, to też ich szukanie utrudnione- szczególnie gdy się patrzy pod słońce. Najlepiej sprawy mają się po deszczu. Spokojne szukanie w trawach, krzaczorkach, i duże zaskocaenie. W brzezinkach koźlaczki. Najpierw widoczny jeden, po dokładnej penetracji drugi i następny. W jednym miejscu znalazłam tych zuchów 9 sztuk. Rosły wokół brzózki, tak zamaskowane, że zrobienie fotki wszystkim naraz było niemożliwe. Musiałabym wszystko wykarczować. Po prostu sypnęło koźlakiem. Wczoraj też zaglądałam w podobne miejsca i bez skutku. Dodatkowo w krzakach na poboczu zauważyłam najpierw piękną karpę 3 dorodnych
borowików. Gdy dłużej pokręciłam się w kółeczko okazało się być ich tam 16 szt. Tak były pochowane i upodobnione do podłoża, że gdyby nie te trzy, to innych bym nie zauważyła. Na zbieractwo przeznaczyłam 2 godzinki i dało to 67 sztuk. Niestety borowe przyniosłam do domu kalekie, bo niektóre bez brzuchatych nóżek. Wypad super. Wróciłam z grzybów, z grzybami, teraz obróbka grzybów, później portal grzybowy-zagrzybienie totalne. Pozdrawiam wszystkich i namawiam na spacery w lasy. :)