© fotografia została załączona przez informatora o grzybobraniu; z pytaniem o jej wykorzystanie poza ramami systemu monitorowania występowania grzybów grzyby.pl należy kontaktować się bezpośrednio z autorem fotografii a nie ze mną (kontaktu do autora zdjęcia zwykle nie posiadam)
Darz Grzyb! ;-) Dzisiaj zacznę od zdjęcia. Wystarczy mi na ten sezon mojego "chwalenia" się pełnymi koszami. Trzeba w końcu coś zmienić, uatrakcyjnić, czymś zaskoczyć. Któż mógłby być inspiracją, jak nie Tazok - Rycerz Brennej ze swoją Sznupokową Damą. ;)) Skoro sam Mistrz nową nazwę wprowadził do powszechnego grzybiarstwa tak naukowego, jak i ludowego (Boletus Novemberus), zatem pozostało mi takowy gatunek znaleźć, sfocić i pokazać. Kierując się pokorą, szacunkiem i uwielbieniem do leśnych czeluści, LAS - patrząc na mnie wzrokiem dostojnych dębów, świerków, sosen i buków - podarował mi ów gatunek, pewnie nieco dziwiąc się, jak wielką radość mi to sprawiło. ;)) Świat grzybów pomimo coraz większych chłodów, kluje ogromne ilości grzybowego bractwa rurkowego, blaszkowego, śluzowatego, purchawkowatego, hubiakowego i wszelakiego innego. Doprawdy można się zachwycić i zadziwić, jak wiele gatunków grzybów "produkuje" leśna Świątynia tej jesieni. Chociaż wziąłem mniejszy koszyk i wiaderko, bez większego wysiłku nazbierałem czubato, stosując w koszu rajstopowy system zwiększenia pojemności. ;) Prym wiodą podgrzybki. Cały czas przeważają młode i bardzo młode owocniki. W zależności od miejsca - więcej jest zdrowych lub robaczywych. Jest ich jednak na tyle dużo, że zdrowizny można naciachać aż miło. Nazbierałem też gąsek zielonek, niekształtnych, kani i 16 zdrowych boletusów novemberusów. Kilka większych - pozostawionych w lesie nie wliczono do statystyki. Biało-czerwone wojsko muchomorów czerwonych nadal przegrupowuje swoje siły. ;-) Rosną szeregowo, kolumnowo, pojedynczo i mnogo. Na wprost i na wspak, w końcu byle jak (jak to czasami w wojsku.);)) Ilości gąsek ziemistoblaszkowych nie do ogarnięcia i nie do wyzbierania. "Zaszalałem" i wziąłem 10 na ozdobę. Lejkówki, gąsówki fioletowawe, lisówki pomarańczowe i dziesiątki innych gatunków w ilościach hurtowo-jesiennych. Nawet pieczarki po skrajach lasu wyłażą spod namokniętej gleby. Radość oglądania, fotografowania i zachwyt nad grzybową mocą lasu. Pod koniec wycieczki coraz ciemniej, coraz mroczniej, w końcu coraz bardziej niesamowicie. Jakże inne drzewa, droga, dosłownie wszystko. Godzina 16:44 mój ostatni podgrzybek, pewnie z wytrzeszczem oczu, jakbym Jozina z Bazin zobaczył. A może to duch lasu prowadził na stację do Bukowiny? Ciemności zapanowały, a ja jeszcze w lesie, zupełnie innym, niesamowitym, jeszcze bardziej tajemniczym i wciągającym. Do tego księżycowy "rogalik" leniwie wychylający się zza chmur i żywioł wiatru poruszający drzewa i ich gałęzie. Ostatnia przerwa i zaduma pod potężnym dębem (Polnym Wodzem), ogromnym pięciometrowym w obwodzie kolosem rosnącym przy skraju lasu. Spójrzcie kiedyś na stare, wielgachne drzewo wieczorem. Czy to tylko wyobraźnia działa, czy chłoniemy zmysłami energię i tajemnicę, której najwięksi poeci nie potrafią opisać? W końcu dochodzę do stacji i tam równie nieprawdopodobny wieczorną porą Bukowinian - potężny klon srebrzysty górujący nad małą, hipnotyzującą stacyjką. Jeszcze godzina podróży z powrotem do Wrocławia i zakończył się wczorajszy sen. Sen w pełni realny i budzący tylko chęć jak najszybszego jego powtórzenia. Magiczna jesień na Wzgórzach Twardogórskich trwa... ;-)