© fotografia została załączona przez informatora o grzybobraniu; z pytaniem o jej wykorzystanie poza ramami systemu monitorowania występowania grzybów grzyby.pl należy kontaktować się bezpośrednio z autorem fotografii a nie ze mną (kontaktu do autora zdjęcia zwykle nie posiadam)
4:50. Oczy same się otwarły. Tradycyjne przygotowanie : kawusia do wypicia, herbata w termos i kilka bułek. 5:20 w samochód i przed siebie. Bez konkretnego celu: Drołtowice myślę . . . Jednak nie ! Paweł Lenart tak pięknie rozpisywał się o Bukowinie iż postanowiłem udać się w tamte rejony. Gdzie dokładnie trafiłem (w las) nie wiem. Samochód pozostawiony na skraju lasu. 6:30, jeszcze ciemno więc ruszam w głąb lasu do momentu aż będzie w miarę widać podłoże. Na początku jakby nic, następnie w leżących gałązkach (po przycince - domniemam) kilkanaście sztuk, przede mną młodnik, ruszam więc ochoczo - całe mnóstwo naciętych nóżek (myślę sobie że nic nie znajdę) aż tu nagle podgrzybek, ładny, duży i zdrowy, podcinając go zobaczyłem kolejnego a za nim jeszcze jeden i jeszcze jeden, i w taki sposób w jednym niemalże miejscu około 40 sztuk (podgrzybki brunatne na grubych nóżkach) - ktoś chyba ominął to miejsce. Po kilkunastu metrach kolejne rodzinki (tym razem na cienkich nóżkach). koszyk pełen więc ruszam do samochodu aby go opróżnić. Po drodze o dziwo ani żywej duszy (w oddali dały słyszeć się jakby strzały - może to polowanie - złego diabli nie biorą ) więc ochoczo po opróżnieniu kosza wracam w to samo miejsce. Kawałek dalej kolejne rodzinki. W tym roku podczas moich wypadów czegoś takiego nie widziałem. Grzyb na grzybie . . . We mchu niewiele, jednak w igliwiu tylko czarne łebki wystawały - aż miło było patrzeć, jeszcze milej zbierać. Mimo upływu czasu w lesie poza mną ani żywej duszy. Kolejny koszyk opróżniony. I tak co jakiś czas chodzę do samochodu i opróżniam urobek. Pawle, w życiu bym nie pomyślał że tak obficie obdarują mnie "TWOJE" lasy. To był mój dobowy rekord.. Godzina 11, trzeba niestety wracać do domu. Muszę obrobić te grzybki i objechać jeszcze nekropolie. Jeżeli pogoda pozwoli i zdrowie dopisze to w sobotę (05.11) wybiorę ponownie w to samo miejsce, jednak tym razem będzie to pożegnanie sezonu z mojej strony.