Tym razem próba grzybobrania w "sercu" Beskidów, niezbyt udana, ale za to widoki piękne. Po zdjęciach Tazoka z ostatniego wpisu, też chciałem takie mieć, więc zaopatrzony w "prawdziwy" aparat córki i krótkie szkolenie " tu masz on, tu jest off, a to z przodu to obiektyw i najważniejsze ściągaj osłonę :-)" dzisiaj wyruszyłem na egzamin praktyczny. Ocenę pozostawiam Wam (Tazokowe jeszcze nie są), a z grzybków 3 starsze złotawe, 6 rydzów, 1 kolczak i 3 kurki. W górach zdecydowanie chłodniej i widać, że grzybki się kończą, ale wciąż są :-D. W lesie nikogo, zresztą rano na drodze też prawie nie, ale mimo święta, wracając do samochodu, minąłem dwóch rowerzystów, a kolejna para z rowerami wyjeżdżała już z parkingu.